Stefan Meyer: informatyka podważyła teorię Darwina
W kolejnym wypisie z książki Stefana Meyera „Powrót hipotezy Boga” (księgarnia contragentiles.pl) zasygnalizujemy jak matematyka i cybernetyka sfalsyfikowały teorię Darwina.
Dzisiejszy tekst dedykuję mojej ciężko chorej Mamie, Janinie Annie, która zawsze uważała teorię Darwina za nieprawdziwą, a świat i życie za cud.
Andrzej Dobrowolski
Kilka słów wprowadzenia.
Rzeczywistość badają trzy grupy nauk: filozoficzne, przyrodnicze i informacyjne.
Niech nikt nie myśli, że jedność i stałość rzeczywistości jest oczywista – to postulat Parmenidesa, do którego czasu ludzie nie sądzili by tak było, co owocowało wiarą w wielu skłóconych bogów. Tak też jest z rządami praw (idei matematycznych, fizycznych, itd) nad materią – to postulat Platona, obcy filozofom przyrody takim jak Tales czy Heraklit. Logikę i metafizykę istnienia odkrył Arystoteles, przed nim „rację miał ten, kto głośniej gadał”.
Nauki przyrodnicze konceptami matematycznymi i filozoficznymi opisują zależności w świecie „dotykalnej” „materii”. Wzorami chemicznymi nie można opisać ruchu kuli po pochylni, a struktur komórki równaniami i dlatego istnieją różne nauki przyrodnicze. P o z a przyrodoznawstwem leży badanie jej podstaw (to filozofia przyrodoznawstwa) i informacji (nauki informacyjne). Światopogląd bazujący na naukach przyrodniczych jest błędem, one nie obejmują przecież całej rzeczywistości. „Bez filozofii nauki nie wiedzą co wiedzą” – Mikołaj Gomez Davila.
Istnieje jeszcze trzeci rodzaj nauk, które zajmują się zbieraniem, magazynowaniem, przetwarzaniem informacji i podejmowaniem decyzji. Nazwijmy je informacyjnymi. Metabolizm informacyjny rządzi się swymi prawami, a nie prawami przyrody! Myśli zarządzają impulsy neurologiczne, a nie impulsy myślenie. Informacja istnieje w innym porządku rzeczywistości niż materiały dzięki którym jest zapisywana. Myśl nie jest impulsem elektrycznym biegnącym po neuronie, lecz znaczeniem tego impulsu („jedynką” albo „zerem” w konkretnym systemie). Słowo w liście nie zależy od rodzaju atramentu i papieru jakim je napisano, tylko jest znaczeniem. Nauki informacyjne to psychologia i psychiatria (a nie neurologia), socjologia, informatyka, historia (nauka o decyzjach), kulturoznawstwo (historia systemów myślenia), lingwistyka i inne. Człowiek ponad swymi zwierzęcymi przypadłościami jest w większym stopniu istotą myślącą – homo sapiens; wyrasta ponad naturę.
Karol Darwin nie wziął pod uwagę, że mechanizm dziedziczenia (istota zapisu DNA) jest kwestią informacyjną, sądząc że należy do porządku chemicznego, który rzeczywiście jako prosty mógł powstać przypadkowo. Analiza matematyczna i informatyka praktycznie wykluczyły możliwość darwinowskiego, przypadkowego uformowania się z a j e d n y m z a m a c h e m sensownych, długich i płodnych w znaczenia sekwencji DNA – historia wszechświata jest więcej niż tryliardy razy za krótka, żeby tak mogło się stać – stwierdził rachunek prawdopodobieństwa.
Inaczej mówiąc: jeśli znajdujemy na ziemi uplecioną płachtę z surowca organicznego, porysowaną przypadkowymi kreskami z jakiegoś barwnika – to może to być twór przyrody. Ale jeśli tam jest napisany złożony, sensowny tekst to prawdopodobieństwo przypadkowego, losowego jego powstania w swoistym języku na chybił trafił jest abstrakcyjnie małe. To nasuwa myśl o autorze napisanej informacji.
Żeby stworzyć sensowny gen dla jednego białka darwinowski ślepy traf musiałby zrobić 1077 prototypowych prób,
a tymczasem w historii Ziemi istniało 1040 organizmów. Nie było więc takiej możliwości!
Stefan Meyer twierdzi, że prościej jest uwierzyć w Boga, niż wmawiać sobie, że kolejnych 150 przypadkowych losowań aminokwasów będących literami w DNA ułożyło się w preskrypcję choćby jednego pożytecznego białka. Podejdźmy z dystansem do argumentów za i przeciw Bogu z dziedziny przyrodoznawstwa. Jednak zwróćmy uwagę, że nawet ateiści spoza ateizmu fanatycznego ruszyli do tworzenia nowej naturalistycznej teorii, która zastąpi martwą już teorię Darwina. Ot, taką jak ta z „Solaris” Lema – hipotezy, że stworzenia mają daną c z y n n ą i n t e n c j ę tworzenia genów dźwigających je na wyższy poziom istnienia, i być może dlatego ewolucja przebiega względnie szybko.
Dla ludzkiej wyobraźni to kres wiary w nieludzki, ślepy mechanizm zmian przyrody, którego model niesłusznie przenoszony na poziom światopoglądowy dawał obraz absurdu istnienia. Kres teorii Darwina to też dobra nowina.
Jak święto Bożego Narodzenia.
AD
Rozdział „Rocznicowa euforia”
W 1959 roku świętowano 100. rocznicę publikacji pracy Darwina „O powstawaniu gatunków”. Uwspółcześniona wersja teorii Darwina zwana neodarwinizmem cieszyła się niezachwianą pozycją w świecie nauki i nie miała żadnej rywalki. Była syntezą klasycznej teorii darwinowskiej i genetyki mendlowskiej. Podczas gdy klasyczny darwinizm za główny mechanizm zmiany ewolucyjnej uważał dobór naturalny i losową zmienność, synteza neo-darwinowska przyjmuje, że dobór naturalny oddziałuje na skutki konkretnego rodzaju zmienności zwanej mutacją genetyczną. Mutacje postrzegano jako błędy lub zmiany w materiale dziedzicznym zapewniające surowiec do działania doboru naturalnego.
Jak zobaczyliśmy w poprzednim rozdziale, dzięki odkryciom dokonanym w biologii molekularnej w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku wiadomo było, że informacja genetyczna przechowywana jest w cząsteczkach DNA w postaci precyzyjnej liniowej sekwencji podjednostek chemicznych nazywanych zasadami azotowymi nukleotydów. Tym samym wiadomo było już, gdzie i w jaki sposób powstają mutacje oraz jak mogą tworzyć nowe zmiany i cechy genetyczne. Tak jak losowe przestawienie liter w tekście może przy odrobinie szczęścia dać nam nowe słowa albo zdania, tak też przestawienie liter w tekście genetycznym przechowywanym w DNA może doprowadzić do utworzenia nowych genów i ostatecznie nowych białek. Takie zmiany – przechodząc przez sito doboru naturalnego – mogły utworzyć nową informację genetyczną umożliwiającą pojawienie się nowych form życia i to bez żadnego inteligentnego ukierunkowania. Ta nowa wiedza genetyczna eliminowała resztki wątpliwości biologów ewolucyjnych co do twórczej mocy doboru naturalnego oddziałującego na skutki losowych zmian. Zgodnie z syntezą neodarwinowską dokonujące się na małą skalę zmiany mikroewolucyjne tłumaczyły zachodzące na dużą skalę zmiany makroewolucyjne.
Nic więc dziwnego, że na najważniejszym spotkaniu naukowców z okazji setnej rocznicy publikacji przełomowej pracy dzieła Darwina zorganizowanym na Uniwersytecie Chicagowskim wszyscy uderzali w tryumfalne tony. Brytyjski biolog ewolucyjny Julian Huxley oświadczył: „Niewykluczone, że dla przyszłych historyków ten rocznicowy tydzień będzie symbolem ważnego okresu historii tej Ziemi […], kiedy to proces ewolucji w osobie stawiającego pytanie człowieka zaczął być autentycznie świadom siebie.”
To nie ma sensu
Jednak juz wkrótce zaczęły pojawiać się wątpliwości – napływając początkowo z zupełnie niespodziewanego miejsca, a mianowicie ze środowiska matematyków, fizyków oraz informatyków zatrudnionych między innymi w Massachusetts Institute of Technology. W 1966 roku przedstawiciele tych nauk ścisłych spotkali się z czołowymi biologami ewolucyjnymi na konferencji pod nazwą Mathematical Challenges to the Neo-Darwinian Interpretation of Evolution [Wyzwania matematyczne wobec neodarwinowskiej interpretacji ewolucji]. Konferencja, która zyskała z czasem duży rozgłos w Wistar Institute w Filadelfii, a jej uczestnicy postanowili przyjrzeć się bliżej temu, czy dobór naturalny i losowe mutacje jako mechanizm powstawania nowych genów i białek, a więc nowej informacji genetycznej, dadzą się obronić na gruncie matematyki.
Wątpliwości uczestniczących w konferencji umysłów matematycznych dotyczące twórczej mocy mechanizmu losowych mutacji i doboru naturalnego miały związek ze znaną już wówczas naturą informacji genetycznej i potwierdzeniem na początku lat sześćdziesiątych zaproponowanej przez Francisa Cricka hipotezy sekwencji. Wiedziano, że DNA przechowuje informację w postaci kodu cyfrowego składającego się z czterech „liter”, co skłaniało do pytań o skuteczność losowych mutacji w tworzeniu takiej informacji, a przynajmniej takiej jej ilości, która umożliwiałaby syntezę nowego białka, a tym samym znacząca innowację w długiej historii życia.
Murray Eden z MIT, jeden ze współorganizatorów konferencji, podkreślał, że we wszystkich kodach oprogramowania komputerowego i w tekstach pisanych specyficzność sekwencji [jej skomplikowanie i precyzja – AD] determinuje funkcję. To oznacza, że losowe zmiany sekwencji zawsze będą degradować funkcję lub znaczenie. Dlatego żaden programista komputerowy nie chce, by wpisanym przez niego kodzie oprogramowania pojawiły się losowe zmiany, ponieważ nieuchronnie będą miały negatywny wpływ na jego jakość i ostatecznie uniemożliwią jego funkcjonowanie na długo przed tym, z a n i m w wyniku takiego procesu losowych zmian miałby wyłonić się jakiś nowy kod. Jak wyjaśniał Eden, „żaden istniejący obecnie język formalny nie może tolerować losowych zmian w ciągach znaków tworzących jego zdania, ponieważ praktycznie zawsze prowadzi to do destrukcji ich znaczenia” [tak jak ostrzał artyleryjski nie prowadzi do powstania nowej architektury, ale tylko jej niszczenia – AD]. Podejrzewał, że konieczność specyficzności sekwencji zasad azotowych w DNA powodowałaby, że losowe, mutacyjne „poszukiwanie” jakiegoś nowego funkcjonalnego genu lub białka byłoby również nieuchronnie skazane na niepowodzenie.
Później wątpliwości co do neodarwinizmu zaczęły dochodzić do głosu także wśród samych biologów ewolucyjnych. W ciągu ostatnich 30 lat wielu z nich zakwestionowało główne twierdzenie syntezy neodarwinowskiej mówiące, że przez ekstrapolację [przedłużenie – AD] mikroewolucyjnych zmian na małą skalę można wyjaśnić innowacje makroewolucyjne dokonujące się w dużej skali. Bowiem w większości wypadków drobne zmiany mikroewolucyjne (takie jak zmienność barwy) wykorzystują jedynie lub wyrażają istniejąca informację genetyczną, gdy tymczasem zmiana makroewolucyjna konieczna do powstania nowych narządów lub nowych planów budowy ciał zwierząt wymaga utworzenia nowej informacji genetycznej.
[Nowa tkanka potrzebuje planu tkankowego, bez niego narasta wielokomórkowy chaos nowotworzenia, tak jak w rosnącym mieście bez planu zagospodarowania . 😉
Karol Darwin pisał, że skoro hodowca owiec może wyhodować owce długowełniste przez 30 lat, to ślepa natura w ciągu setek milionów lat może stworzyć sama nowy gatunek. To błąd rozumowania – owczarz tworzy z i s t n i e j ą c e g o zestawu genów poprzez ich rekonfigurację w kolejnych osobnikach z nowych pokoleń owiec nową rasę, a nie gatunek! On nie robi mutacji! Nie robi nowych genów! Tylko inaczej zestawia istniejące geny w nowe zestawy! Poza tym – on jest inteligentnym projektantem stworzenia nowej rasy, koreluje logicznie wydarzenia, przez co nie brną one w ślepe uliczki bezsensu. – AD]
W 2008 roku grupa 16 biologów ewolucyjnych, świadoma tego i innych problemów, spotkała się w Altenbergu w Austrii, by przedyskutować wątpliwości dotyczące mocy twórczej mechanizmu losowych mutacji i doboru naturalnego. Ta szesnastka z Altebergu (the Altenberg 16) – jak ich nazywano – a także inni biolodzy wezwali do stworzenia nowej teorii ewolucji opartej na innym mechanizmie niż losowe mutacje i dobór naturalny lub go uzupełniającym.
W listopadzie 2016 brytyjskie Towarzystwo Królewskie, najstarsza i chyba najbardziej szacowna instytucja naukowa świata, na czele której stał kiedyś Izaak Newton, zorganizowała podobną konferencję w Londynie, by zająć się dostrzeżonymi słabościami neodarwinowskiej standardowej teorii ewolucji. Obrady otworzył austriacki biolog Gerd Mueller, który przedstawił w zarysie „słabości eksplanacyjne” neodarwinizmu, włączając w to niezdolność tej teorii do wyjaśnienia pochodzenia „złożoności fenotypowej” i „nowych cech anatomicznych” w długiej historii życia.
Uczestniczyłem w tym spotkaniu i przekonałem się, że słuchacze Muellera z Towarzystwa Królewskiego doskonale rozumieli powagę zarzutów kierowanych przez niego pod adresem neodarwinizmu, nawet jeśli takie nudne terminy jak „złożoność fenotypowa” i „nowe cechy anatomiczne” mogły przysłonić wagę tej krytyki laikom. Czego więc konkretnie nie potrafi wyjaśnić neodarwinizm? Fenotyp to inaczej forma zewnętrzna organizmu zwierzęcego lub roślinnego. Mueller mówił więc, że standardowa teoria neodarwinowska nie wyjaśnia pochodzenia nowych, złożonych struktur i cech anatomicznych, które pojawiły się w długiej historii życia. Zalicza się do nich nowe plany budowy ciał takich typów zwierząt jak mięczaki, stawonogi i strunowce, nowe cechy anatomiczne takie jak skrzydła, kończyny, oczy, układ nerwowy i mózg, a także nowe wyspecjalizowane narządy, takie jak wątroba, układ trawienny i nerki występujące u kręgowców. Mówiąc krótko, neodarwinizm nie potrafi wyjaśnić pochodzenia najważniejszych cech charakterystycznych organizmów żywych, czyli dokładnie tych cech, które od czasów Darwina teoria Darwina rzekomo wyjaśnia.
Mueller powtórzył w swoim referacie twierdzenia wyrażone przez niego wcześniej w specjalistycznych publikacjach. W prowokacyjnym, specjalistycznym artykule Origination of Organismal Form napisanym wspólnie z biologiem Stuartem Newmanem, otwierającym zredagowana także przez nich książkę pod tym samym tytułem, wysunął twierdzenie, że „neodarwinizm nie dysponuje żadną teoria procesów twórczych”. Innymi słowy: Neodarwinizm nie może wyjaśnić, co było przyczyną pojawienia się nowych form życia. W artykule opublikowanym niemal 150 lat po przywoływanej tu wielokrotnie pracy Darwina Mueller i Newman stwierdzają, że pochodzenie form organizmów stanowi wciąż nierozwiązany problem teorii ewolucji. A przecież także i w tym wypadku darwinizm, a później neodarwinizm, miały rzekomo wyjaśniać pochodzenie właśnie formy biologicznej.
Inni biolodzy ewolucyjni wyrazili za Muellerem podobne wątpliwości i wielu powtarza stare powiedzenie, że mutacje i dobór naturalny potrafią wytłumaczyć „p r z e t r w a n i e najlepiej przystosowanych, ale nie p o j a w i e n i e się najlepiej przystosowanych”. Mogą zatem wyjaśnić zmienność formy biologicznej na małą skalę, lecz nie innowacje w dużej skali.
Biolodzy ewolucyjni, zwłaszcza popularni propagatorzy neodarwinizmu [wojujący ateiści – AD] tacy jak Richard Dawkins lub Eugenie Scott, wcześniej stojąca na czele organizacji National Center for Science Education przyznają czasami, że teorie ewolucji chemicznej rzeczywiście nie są w stanie jak dotąd wyjaśnić pochodzenia pierwszej komórki. Traktują jednak powstanie pierwszego żywego organizmu jako rodzaj odizolowanej anomalii – ciekawą zagadkę, której nie tłumaczy obejmująca poza tym wszystko inne moc eksplanacyjna materialistycznej teorii ewolucji. Z tego powodu nie przestają twierdzić, że teoria ewolucji potrafi wyjaśnić (lub ostatecznie wyjaśni) pochodzenie wszystkich nowych form życia. Prześlizgują się tym samym nad problemem pochodzenia i n f o r m a c j i genetycznej, z którymi muszą się zmierzyć zarówno teoria ewolucji chemicznej, jak i biologicznej. /…/
Niektórzy wojujący ateiści na wieść o zagadce pochodzenia zapisów DNA odwołali się do … wizyt kosmitów!
Od lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku kryzys w badaniach pochodzenia życia jeszcze bardziej się pogłębił. W 1981 roku Francis Crick ubolewał: „Uczciwy człowiek wyposażony w całą naszą współczesną wiedzę może jedynie stwierdzić, że w pewnym sensie powstanie życia wygląda w tej chwili nieomal na cud – tak wiele warunków musiałoby być spełnionych, żeby życie mogło się zacząć.” W filmie Expelled (Wykluczeni) z 2008 roku Richard Dawkins przyznał publicznie, że przede wszystkim nie wiemy kiedy powstało życie, i nawet spekulował, że informacja zawarta w DNA może zawierać podpis jakiegoś projektanta. Nie chodzi jednak o boskiego projektanta. Dawkins zaprojektował „intrygująca możliwość”, że gdzieś w Kosmosie wyewoluowała jakaś obca cywilizacja, a następnie zaprojektowała i zasiała życie na Ziemi. /…/
– A jak powstała ta obca cywilizacja – zapytano Dawkinsa.
– Na swojej planecie wyewoluowała zgodnie z teorią Darwina – odpowiedział.
Stefan Meyer
Polecam książkę Stefana Meyera.
AD
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski