Dusza
Księgarnia internetowa contragentiles.pl oferuje aktualnie książkę J.P. Morelanda pt. „Dusza”. Polecamy ją Państwu.
Przed dniami Wszystkich Świętych i Zadusznym może to być dobra lektura rozbudzająca świadomość powinności dosłownego traktowania duszy.
Oprócz rozważań teologicznych odwołujących się do Biblii a ważnych dla „ludzi Księgi” autor zamieszcza filozoficzne rozważania wsparte wiedzą neurologiczną i cybernetyczną niosące rozróżnienia wyjaśniające, że samoświadomości nie da się zredukować do zjawisk uchwytnych fizykalistycznie, materialistycznie a co za tym idzie – przyrodoznawczo. Przydałoby się wiedzieć o tym prostackim mentorom naszych czasów, zasypujących świat wyznaniami redukującymi pojmowanie jaźni człowieka do poziomu reakcji chemicznych, tak jakby świat metabolizmu informacyjnego rządzącego materią ciała nie panował nad ciałem, nie wspominając już o nadrzędnym i wobec „górnego piętra” (gromadzenia, przechowywania, przetwarzania i wymiany informacji) „najwyższym piętrze” jaźni (wiedzy że ja to ja). (Słyszałem niedawno ojca komentującego zachowanie swej córeczki słowami o procesach w jej mózgu! Tak jakby informacja w liście była papierem i atramentem, a nie zapisanym znaczeniem, logosem, sensem, słowem, informacją ze szczyptą obecności autora jako smużki jego zapachu).
J.P. Moreland:
„Według pani Murphy „nauka dostarczyła wielką liczbę dowodów sugerujących, że nie musimy postulować istnienia bytu takiego jak dusza czy umysł, aby wyjaśnić życie i świadomość.”
Trudno jednak to twierdzenie uzasadnić. Gdy będziemy się przyglądać poszczególnym argumentom w tym i kolejnym rozdziale, zobaczymy wyraźnie, że nauka [przyrodoznawcza – AD] nie jest w stanie nawet sformułować większości problemów, nie mówiąc już o ich rozwiązaniu. Nawet jeśli niektóre stany mentalne są zależne od określonych obszarów mózgu (a istnieją także dowody na zależność w odwrotnym kierunku), dualista może wyjaśnić tę zależność jako formę korelacji lub związku przyczynowego, a nie – jako jakiegoś rodzaju związek identyczności. Tak naprawdę podstawowe kwestie związane z umysłem – czym są myśl, uczucie, albo przekonanie, z czym jest tożsame moje „ja” – są w zasadzie kwestiami zdroworozsądkowymi i filozoficznymi, dla których odkrycia naukowe [przyrodoznawcze – AD] są w dużej mierze bez znaczenia. Nauka może pomóc w odpowiedzi na pytanie o to, jakie czynniki w mózgu i ciele generalnie utrudniają powstawanie pewnych stanów mentalnych lub przyczyniają się do tego, ale w zasadzie milczy na temat natury samych tych stanów.
Fakt ten jest czasami uznawany, acz niechętnie, przez samych naukowców. W opublikowanym niedawno artykule na temat świadomości i neurobiologii dwóch fizykalistów – laureat Nagrody Nobla Francis Crick oraz Cristof Koch – przyznaje, że jednym z głównych poglądów panujących wśród neurobiologów jest przekonanie, że natura świadomości „jest problemem filozoficznym, dlatego najlepiej pozostawić go filozofom.” W innym miejscu twierdzą, że – „naukowcy [przyrodoznawcy – AD] powinni skupić się na pytaniach, które dają się rozwiązać eksperymentalnie, a metafizyczne spekulacje pozostawić na >>wieczorne rozmowy przy piwie<<.” W swoje pracy naukowej Crick i Koch zostawiają na boku filozoficzne pytania o naturę jaźni i świadomości, skupiając się na badaniu korelatów świadomości w systemie nerwowym oraz przyczynowej/funkcjonalnej roli stanów świadomości.”
W Czasie Garwolina przytoczymy jeszcze dwa fragmenty książki. Najpierw o eksperymencie rozróżniającym „rozumowanie” martwego jak zombie komputera (nierozumiejący chińskiego ale sprytny człowiek w chińskim pokoju) i człowieka rozumiejącego naprawdę język chiński:
W odpowiedzi dualiści powołują się na eksperymenty myślowe, w których relacje przyczynowe/funkcjonalne nie są tym samym co intencjonalność. Przykładem takiej odpowiedzi, zaproponowanej przez Johna R. Searla, jest eksperyment znany jako a r g u m e n t c h i ń s k i e g o p o k o j u:
Wyobraźmy sobie teraz, że ktoś z nas zamknięty jest w pokoju, i że w pokoju tym jest szereg koszy wypełnionych znakami z języka chińskiego. Załóżmy, że osoba ta, podobnie jak autor myślowego eksperymentu, nie zna języka chińskiego, otrzymała jednak napisaną w jej ojczystym języku książkę reguł manipulowania znakami języka chińskiego. Reguły te opisują używanie symboli w sposób czysto formalny, opisują manipulowanie nimi w sposób syntaktyczny, a nie semantyczny. Mogą mieć postać: „Wybierz ten znak z podwójnym zakrętasem z kosza numer jeden i połóż go za znakiem z dwoma zawijasami z kosza numer dwa.” Przyjmijmy teraz, że w pokoju pojawiają się jakieś nowe symbole, a osoba w nim siedząca otrzymuje instrukcje, jakie chińskie symbole ma wysłać z pokoju w odpowiedzi na te, które się pojawiły. Załóżmy, że siedzący w pokoju nie wie, iż wysłane przez ludzi z zewnątrz do pokoju symbole, które siedzący w pokoju wysyła na zewnątrz, nazywane są odpowiedziami na pytania. Przyjmijmy poza tym, że programiści napisali na tyle dobry program, że siedząca w pokoju osoba jest do tego stopnia dobra w manipulowaniu symbolami, że jej odpowiedzi są nieodróżnialne od odpowiedzi osoby faktycznie znającej język chiński. Zatem jakaś osoba zamknięta jest w pokoju, w którym wybiera symbole chińskie i wysyła je w odpowiedzi na inne pojawiające sie w pokoju chińskie symbole. Meritum mojego myślowego eksperymentu jest następujące: realizując taki formalny program, z punktu widzenia obserwatora z zewnątrz, zachowujemy się dokładnie tak, jakbyśmy rozumieli język chiński, jednocześnie jednak nie znamy ani jednego słowa z tego języka naturalnego.”
/…/ Komputery są jak chiński pokój. Imitują operacje mentalne, ale tak naprawdę ich nie realizują.
Tyle dowodu przeciwko fizykalistom – materialistom.
A teraz filozoficzna zagadka dla ateistów. Czy jeśli usłyszą od wiarygodnej osoby, że przeżyła podczas śmierci klinicznej „podróż w tunelu”, to odrzucą możliwość zaistnienia takiego zdarzenia sprzecznego ze swymi założeniami życiowymi czy pomyślą przynamniej, że są rzeczy, których nie rozumieją?
Oto dwa z wielu wiarygodnych opisów doświadczeń z pogranicza śmierci. Pierwszy pochodzi od Kimberly Clark Sharp, pracownicy szpitala Harborview w Seattle. Podczas próby reanimacji młodej pacjentki o imieniu Maria, u której stwierdzono śmierć kliniczną, pacjentka ta nagle odzyskała świadomość, chwyciła Kimerly za rękę i powiedziała jej, że opuściła swoje ciało, uniosła się ponad dach szpitala i zobaczyła tam duży, stary niebieski but, znajdujący się na górnym gzymsie dachu szpitala, po jednej stronie zdarty do cna, ze sznurówkami wetkniętymi pod obcas! Ów gzyms był niedostępny dla nikogo poza personelem szpitala i niewidoczny z pobliskich budynków, a Maria nigdy wcześniej w tym szpitalu nie była. Kimberly, zadziwiona ta dziwaczną relacją, ku swojemu zdumieniu, znalazła ów but dokładnie w takim stanie, jak opisała to Maria, w tym miejscu, w którym miał się znajdować według jej opowieści. Tego samego dnia Maria została też przesłuchana przez inne osoby, które potwierdziły całe zdarzenie jako świadkowie.
Druga dobrze znana relacja dotyczy kobiety o imieniu Viola, która została przyjęta w roku 1971 na rutynową operację pęcherzyka żółciowego do szpitala w Auguście w stanie Georgia. Sześć dni po operacji, 5 maja, jej stan pogorszył się do tego stopnia, że musiała być ponownie operowana i zmarła o godzinie 12.15 na stole operacyjnym. Kiedy lekarz stwierdził jej zgon, Viola poczuła się zdezorientowana. Najpierw czuła potworny ból, a potem nagle usłyszała dzwonienie w uchu i wyskoczyła z ciała! Uniosła się pod sufit i patrząc na salę operacyjną, widziała wiele różnych rzeczy, w tym własne martwe ciało. Chociaż sala została zamknięta na czas operacji, słyszała głosy dochodzące z korytarza na zewnątrz, przeszła więc przez ścianę, gdzie zobaczyła swoją zaniepokojoną rodzinę. Od razu zauważyła swoja córkę Kathy, ubraną w strój, który się Violi nie podobał (Kathy, gdy się spieszyła do szpitala, założyła niepasujące do siebie rzeczy, bo nie zwracała uwagi na to, w co się ubiera). Potem spostrzegła, że jej szwagier mówi do sąsiada: „Wygląda na to, że moja szwagierka kopnie w kalendarz. Miałem jechać do Aten, ale cóż, zostanę, żeby nieść trumnę”. Ta nietaktowna uwaga oburzyła Violę.
Czuła także wokół siebie jakieś obecności, które uznała za anioły. A teraz uwaga: Viola była w stanie przenieść się wszędzie tam, gdzie skierowała myśli, nagle więc znalazła się w Rockville w stanie Maryland, gdzie zobaczyła, jak jej siostra szykuje się do wyjścia na zakupy do sklepu spożywczego. Viola dokładnie zapamiętała, w co siostra była ubrana, jak szukała zagubionych kluczyków i listy zakupów, a także samochód, który prowadziła. Potem została w jednej chwili przeniesiona przez tunel. Nie ma ty dość miejsca, by opisać wszystko co widziała, ale musze wspomnieć o jednej rzeczy. Viola spotkała małe dziecko, które powiedziało, że jest jej bratem. Wprawiło to Violę z zdumienie, ponieważ nie miała brata. Wtedy dziecko pokazało się jej w pewnym charakterystycznym ubranku i powiedziało, żeby opowiedziała o wszystkim ojcu, kiedy wróci do żywych.
Kiedy Viola wróciła do swojego ciała, każdy szczegół jej opowieści został potwierdzony przez obecne w danym miejscu osoby, a często także przez dodatkowych świadków. Ojciec Violi potwierdził, że tylko on, matka Violi i lekarz wiedzieli o bracie, który zmarł jako niemowlę, ale o którym ojciec i matka postanowili milczeć.
/…/
oprac. AD
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski