Decentralizacja prawdy. Wróg zmienia Kościół na niekatolicki.

gru 4, 2024

 Katolicki to greckie słowo oznaczające to samo co łacińskie uniwersalny, a po polsku powszechny. „Powszechne” określa, że to co jest powszechne obowiązuje na całym świecie i wiecznie – tak jak tabliczka mnożenia, geometria, logika, prawa fizyki i metafizyki.

 Jeśli stwierdza się, że od tej pory nauka Kościoła będzie zdecentralizowana a nie jednorodna, to przeczy jej katolickości i czyni ją niekatolicką. Od tej pory w każdej prowincji Drugiego Rzymu lokalny kacyk lub rządząca loża dionizyjska wpływając na obsadę stanowisk kościelnych będą mogli przewrotnie nazywać prawdę nieprawdą, a dobro złem, tak jakby można gdzieś-tam mieć inną tabliczkę mnożenia przyjętą przez głosowanie, albo uznać za dobre wielożeństwo albo stosowanie zwłok ludzkich jako nawozu.

*

 Tymczasem pojawiają się reakcje katolików, którzy chcieliby przynajmniej w swej prowincji zachować prawdziwą katolicką naukę o świętości.

 Na stronie fronda.pl ukazał się wywiad z księdzem profesorem Andrzejem Kobylińskim, w którym wyraził on opinię, że w interesie zachowania prawd teologicznych i etycznych katolicyzmu, leży zwołanie soboru Europy Środkowo-Wschodniej, który przeciwstawiłby się rewolucyjnemu soborowi niemieckiemu. Jeśli postulowany sobór nie zostanie zwołany, to myślenie niemieckie zdominuje Europę. (Bo myślenie niemieckie tak jak akceptowało za Kajzera władzę Kajzera, a za Hitlera – Hitlera, teraz bezkrytycznie powtarza tezy rządu świata. „Władza tego świata ma zawsze rację.”)

 Cały tekst ks. Kobylińskiego jest tu – https://www.fronda.pl/a/Ks-prof-Kobylinski-dla-Frondy-Najwazniejsze-elementy-rewolucji-papieza-Franciszka-mamy-juz-za-soba,237721.html

 Jest dla mnie jasne, że taki synod nie zostanie zwołany, bo p a ń s t w a Europy Wschodniej („słowiańskiej”), będą naciskały na „swoje” prowincje Kościoła Rzymu, aby nie podejmowały jakichkolwiek działań wprowadzających podziały wśród ludzi w Unii Europejskiej i nie osłabiały pozycji dyplomatycznej i politycznej tych państw.

 Ponieważ proboszczowie, biskupi i arcybiskupi są mianowani tylko za zgodą państwa, to wybierani na nich są księża, którzy muszą respektować choćby krótkowzrocznie rozumiany interes państwa, nad dobro Narodu i Kościoła. Gdyby chcieli zbuntować się, państwa zastosowałyby szereg czynności dyscyplinujących i ich samych (ujawnienie materiałów kompromitujących), i lokalne kościoły (represje organizacyjne). Hierarchia musi działać jako funkcjonariusze państwa.

 Tymczasem samo państwo polskie realizuje politykę rozpowszechniania postaw bezpłodności kobiet (promocja ich samorealizacji, a nie budowania rodziny), rozpowszechniania homoseksualizmu (pod pozorem równania praw, jakby konstytucja równości już nie gwarantowała), odstraszania od posiadania dzieci (eksponowanie cierpienia dzieci w multiplikowanych informacjach medialnych) – tak jak rozkazuje rząd światowy. Tym bardziej nie można liczyć na pomoc państwa polskiego dla Kościoła.

 Oni nie pomogą nam, by „wynieść penaty z płonącego miasta”.

*

 Czy decentralizację można by przynajmniej w nieperwersyjnych prowincjach wykorzystać dla renesansu splendoru mszy, powrotu symboliki czczenia transcendentnego Boga, przedstawienia powagi w świecie nihilizmu demokratycznego, dla bycia antyświatem w świecie? O, co to to nie! Hierarchia, nadzorowana przez nuncjusza, dopilnuje, żeby tak się nie stało.

 Skala zdrady przygniata. Apostoł z Krainy Srebrników mówi, że nieistotne dla zbawienia jest wyznanie, a więc ofiara Chrystusa była niekonieczna i niepotrzebna. Eucharystię wyrzucono z prezbiteriów katedr do zakątków bocznych naw, jakby do Grobu Pańskiego urządzanego na Wielką Sobotę. Obrzędy stają się zebraniami społecznymi a nie adoracjami Boga. Media katolickie nie niepokoją wiernych tym co niepokojące, listy episkopatu zagadują nie na temat.

 Nawet praca dobrych księży w parafiach paradoksalnie uwiarygodnia perwersyjne zmiany jako nic złego usypiając gniew owieczek bożych („skoro nasz ksiądz nic o tym nie mówi, tylko spokojnie zaleca modlić się za papieża Franciszka, to chyba nic złego jednak się nie dzieje …”). A przecież w polskich kościołach parafialnych i zakonnych już błogosławi się pary homoseksualne. Co można sądzić o księżach i zakonnikach którzy się do takiego błogosławienia garną? Co dadzą ludom Ziemi tacy misjonarze?

 Zwolennicy innego niż katolickie chrześcijaństwo mogliby w pokoju odejść do luteranów i anglikanów.  To byłaby „decentralizacja” dobra dla nich i Kościoła.

 AD

Pan Cogito o postawie wyprostowanej

1

W Utyce
obywatele
nie chcą się bronić

w mieście wybuchła epidemia
instynktu samozachowawczego

świątynię wolności
zamieniono na pchli targ

senat obraduje nad tym
jak nie być senatem

obywatele
nie chcą się bronić
uczęszczają na przyspieszone kursy
padania na kolana

biernie czekają na wroga
piszą wiernopoddańcze mowy
zakopują złoto

szyją nowe sztandary
niewinnie białe
uczą dzieci kłamać

otworzyli bramy
przez które wchodzi teraz
kolumna piasku

poza tym jak zwykle
handel i kopulacja

2

Pan Cogito
chciałby stanąć
na wysokości sytuacji

to znaczy
spojrzeć losowi
prosto w oczy

jak Katon Młodszy
patrz Żywoty

nie ma jednak
miecza
ani okazji
żeby wysłać rodzinę za morze

czeka zatem jak inni
chodzi po bezsennym pokoju

wbrew radom stoików
chciałby mieć ciało z diamentu
i skrzydła

patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi

pozostało mu niewiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa

dlatego nie kładzie się
do łóżka
aby uniknąć
uduszenia we śnie

chciałby do końca
stać na wysokości sytuacji

los patrzy mu w oczy
w miejsce gdzie była
jego głowa

Zbigniew Herbert

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski