Mentalność postkomunistycznego biedniaka.
Po przejęciu władzy w 1944 roku komuniści rozpoczęli przebudowę społeczeństwa polskiego. Podzielili ludzi na grupy wielkich właścicieli (pracodawców – „a więc wyzyskiwaczy”), średniaków i biedniaków. Początkowo zwalczali tylko „wielkich panów” a panów średniaków ( np. wolnych gospodarzy, wolnych rzemieślników, wolne zawody – niezależną inteligencję) traktowali doraźnie jako sojuszników. Po rozprawieniu się z właścicielami dużych fabryk i majątków i zarazem pracodawcami dla wielu pracowników, zaczął się proces tępienia i upokarzania średniaków, którego, ze względów ekonomicznych, nie dało doprowadzić się do końca do 1989. Ale od tamtego czasu biedniacy hołubieni byli i są jako wzór człowieczeństwa sprawiedliwego i dobrego.
(Uwaga dla młodzieży: ludzi nie należy dzielić w swej wyobraźni linią poziomą na bogatych a złych nad linią, oraz biednych a dobrych pod linią; tylko pionową linią na dobrych biednych i niebiednych po jednej stronie, a złych biednych i niebiednych po drugiej.)
W naszym środowisku pojęcie „biedniaka” nabrało z czasem nieco innego niż pierwotne znaczenia, i jako takie jest pomocne w zrozumieniu rzeczywistości.
O ile biedak to człowiek biedny ale nie roszczeniowy, otwarty na możliwość nowej, dobrze płatnej pracy i poprawy materialnej, i godny bo nie grzeszący zawiścią wobec tych, którym już się powiodło („tak już jest, że są bogaci i biedni, ja czekam na swój uśmiech fortuny”,) o tyle biedniak to człowiek który z biedy uczynił filozofię dobrego życia (zgodnie z tym co usłyszał od marksistów, że „jak biedny, to dobry”).
On był, jest i będzie biedny; on chce być biedny i uważa, że bieda jest cnotą; życzy innym by byli biedni jak on, i ma za złe niebiednym, że nie rozdają swych dóbr biednym, którzy wydaliby je bo nie chcą wiązać sobie rąk trudami posiadania firmy-gospodarstwa-funduszu, i znów po chwili będą biedni razem z rozdawcą. Gardzi dziedzictwem dóbr rodzinnych w których obok wartości materialnej są korzenie poczucia sensu obecności w świecie, i oś rodowego świata od przeszłości do przyszłości, on sam dziedzictwo redukuje do kwot wyceny finansowej, ma się rozumieć pogardzanej.
Demonizowanie pieniądza przez biedniaka daje mu słodkie przekonanie bycia lepszym od innych. Gdyby usłyszał wspominanie grzechów głównych lenistwa (brak mobilizacji wewnętrznej do robienia rzeczy pożytecznych), zawiści (ocena pracowitości ludzkiej jako chciwości), chciwości (woli odebrania innym ich dóbr dla sobie podobnych), pychy (przeświadczenie, że wie się lepiej, bo nie jest się zdeprawowanym przez bogactwo), gniewu (na zasadę premii za pożyteczność), to grzechów tych nie wziąłby do siebie.
Oczywiście bogaci są wcale nie lepsi kiedy uważają dary losu za swoją wyłączną zasługę, ale ponieważ współczesny świat upokarza ich jako „zdeprawowane komórki organizmu społecznego” , to nie głoszą kalwińskiej filozofii „bogatych wybrańców bożych”, tylko milczą wiedząc, że zostaliby zakrzyczani, gdyby pisnęli coś o swych troskach i trudach, ale i osiągnięciach.
Biedniactwo jest złe, i życzyć należy biedniakom, żeby wyzwolili się z niego.
AD
Scholia
Posługując się chrześcijaństwem, bogaci bronią swojego bogactwa, a ubodzy żądają cudzego.
Aby chrześcijaństwo wykorzystać, bogaci podkreślają rezygnację, którą ono radzi, a ubodzy – miłosierdzie, które głosi.
Chrześcijaństwa nie można zafałszować tylko wobec Boga.
Jeżeli dominikanie, aby nawrócić tłumy, doradzają dziś – zamiast inkwizycyjnego palenia heretyków – ludowe rozstrzeliwanie bogaczy, to jezuici z drugiej strony w celu dopasowania chrześcijaństwa do świata – zamiast jak dawniej uśmierzać mieszczańską zachłanność – postanawiają usprawiedliwiać proletariacką zawiść.
(Franciszek – jezuita – ogłosił światu, że jest komunistą! – przypis AD)
Nazywanie zwykłej ludzkiej nikczemności mieszczańską jest taktyką – być może odrobinę zbyt łatwą – lewicowego intelektualisty.
Oddawania czci pieniądzom unikają wyłącznie ci, którzy w y b i e r a j ą ubóstwo, albo ci, którzy swój majątek dziedziczą.
Dziedzictwo jest szlachetną formą bogactwa.
Biedak nie zazdrości bogaczowi możliwości szlachetnego zachowania, którą daje mu bogactwo: zazdrości bogaczowi nikczemności, którą mu bogactwo ułatwia.
(patrz piosenka „Cysorz to ma klawe życie” – AD)
Ani niższość nie jest zawstydzająca, ani wyższość – karygodna.
Aby uprzemysłowić kraj, nie wystarczy wywłaszczyć bogacza: trzeba jeszcze wyzyskać biedaka.
Aby beztrosko eksploatować człowieka, należy przede wszystkim sprowadzić go do abstrakcji socjologicznych.
Kategorie socjologiczne umożliwiają krążenie w społeczeństwie i niezwracanie uwagi na niepowtarzalną indywidualność każdego człowieka.
Socjologia jest ideologią naszej obojętności wobec bliźniego.
(socjologia jest „świętą nauką” religii socjalistycznej – przypis AD)
Ponieważ Marks ewidentnie mówi, że to społeczne siły produkcji ostatecznie określają strukturę społeczeństwa, i ponieważ – z drugiej strony – siły produkcji obecnego społeczeństwa komunistycznego i obecnego społeczeństwa kapitalistycznego są w oczywisty sposób tymi samymi siłami, Marks właściwie uczy, że różnica między kapitalizmem a komunizmem może polegać wyłącznie na nietrwałej odmienności pomiędzy niektórymi aspektami prawnymi owych ustrojów.
Komunistyczne społeczeństwo p r z e m y s ł o w e i kapitalistyczne społeczeństwo p r z e m y s ł o w e miażdżą człowieka tym samym ciężarem.
Mikołaj Gomez Davila
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski