„Przyspieszanie historii”. Cichutko, jak na łapkach kota.

sie 26, 2024

 Czesław Miłosz w latach 1947-51 był dyplomatą komunistycznej Polski, poznał tajne strategie postępowania marksistów, a kiedy uciekł na Zachód pokutował pisząc eseje i wiersze odkrywające sposób realizacji celów komunizmu.

 Na przykład wiersz, którego francuski tytuł znaczy Przyspieszenie Historii:

Accaleration de l’histoire

Późno dla rodu ludzkiego.
Jedna za drugą milkną kassandry.
Nie płomieniami, trzaskaniem murów.
To zbliża się na łapkach kota.

 O co tu chodzi? Posłuchajcie.

 Karol Marks twierdził, że odkrył obiektywnie istniejące prawa rozwoju historycznego, które tłumaczą przeszłość i przepowiadają przyszłość. Ich działanie miało doprowadzić samoczynnie do powstania komunizmu. Sa-mo-czyn-nie!

 Jednak żeby dokonało się przejście od kapitalizmu do komunizmu potrzebna była rewolucja, czyli aktywne ludzkie zaprowadzenie siłą komunizmu. Co łamie zasadę prognozy naukowej, bo badaczowi nie wolno aranżować zdarzeń w badanym układzie!

 Toteż Miłosz napisał, że moc przepowiadania Marksa przypomina człowieka, który przepowiedział, że dany dom spłonie, następnie oblał go benzyną, podpalił, a potem oglądając zgliszcza powiedział: „- A nie mówiłem?”.

 Ta niekonsekwencja marksizmu tłumaczona jest przez wyznawców chęcią przyspieszenia „nieodwołalnych” wyroków historii, dla wywołania dobrej zmiany. Stąd to przyspieszenie historii.

  Ale już po zdobyciu władzy realizacja „przyspieszania historii” przechodzi z fazy gwałtownej do aranżacji zmian powolnych, metodycznych, dekonstruujących architekturę chrześcijańskiego świata, świata ludzi indywidualnych. Te zmiany powolne są tak powolne, że aż prawie niedostrzegalne i przez to nie budzące protestów, jak przysłowiowe gotowanie żaby.

 Na przykład zniszczenie Kościoła realizuje się nie jako burzenie świątyń i zabijanie księży (to okazało się przeciwskuteczne), ale jako presję na „postęp religijny”, który realizowany jest tak, żeby kościoły opustoszały.

 Oto przykład. Strona PCh24.pl informuje, a my zapisujemy ku przestrodze, wieść o wprowadzeniu praktyk dekonstrukcji centrum religii chrześcijańskiej jaką jest msza święta, łącząca wiernych w przestrzeni mistycznej z Bogiem. Rzecz ma miejsce w parafii Castelnuovo Ragnone we Włoszech.

 Na terenie diecezji Modeny we Włoszech zamiast Mszy świętej będzie regularnie sprawowane nabożeństwo słowa prowadzone przez świeckich. Inicjatywa ma charakter synodalny i nie jest ściśle związana z brakiem księdza; nabożeństwo może być sprawowane nawet wówczas, jeżeli ksiądz i jest, i można byłoby odprawić Mszę świętą.

 Arcybiskupem diecezji Modeny jest Erio Castellucci, hierarcha, pod którego okiem we Wielkim Poście tego roku zorganizowano na terenie kościoła obrzydliwą bluźnierczą wystawę, prezentującą między innymi Ciało Pana Jezusa Chrystusa na krzyżu wykorzystywane seksualnie przez mężczyznę.

 O najnowszym pomyśle informuje portal La Nuova Bussola Quotidiana. Wierni mieliby otrzymać dyspensę od udziału w niedzielnej Mszy świętej, jeżeli nie byłoby ich proboszcza; w dni powszednie podmiana Mszy na liturgię słowa jest niezależna od obecności księdza.

 Decyzja zapadła na posiedzeniu parafialnej rady duszpasterskiej 22 kwietnia, co opisano w protokole dostępnym wskazanemu portalowi. Rzecz dotyczy parafii San Celestino w Castelnuovo Rangone.

 Według rady duszpasterskiej celem innowacji ma być wzmocnienie roli świeckich. Chodzi przede wszystkim o dni powszednie – gdyby wówczas był obecny ksiądz proboszcz, powinien wycofać się, oddając przewodnictwo świeckim. Dlatego zamiast Mszy świętej odprawiano by wówczas liturgię słowa. Co ciekawe, proboszcz z wymienionej parafii nie jest bynajmniej sędziwy – urodził się w 1971 roku. Mieszka na miejscu, nie jest więc tylko okazjonalnym bywalcem.

 Zgodnie z postanowieniami Msza w dni powszednie ma być w sumie sprawowana dwukrotnie. W pozostałe dni nie będzie dziać się nic, albo też będzie celebrowana liturgia słowa pod przewodnictwem świeckich.

 Co ciekawe, rada duszpasterska zastanawiała się, czy nie byłoby lepiej, aby w sytuacji niedzielnego braku proboszcza wierni poszukali innego księdza. Uznano jednak, że lepiej jest zorganizować liturgię słowa, a to ze względu na „wartość wspólnoty”.

  Jak podaje La Nuova Bussola Quotidiana, arcybiskup Castellucci przyjął inicjatywę z wdzięcznością, jako „projekt pilotażowy… niezbędny dla przyszłości Kościoła”.

  Tyle strona pch24.pl .

  Karol Marks przepowiedział zanik religii. No i teraz trzeba tej przepowiedni „pomóc”. He, he.

 Czy katolicy robią milionowe protesty? Nie bo zmiany robione są metodycznie, powoli, stopniowo, a pasterze Kościoła, tacy jak ten włoski don Pedro di Pomidorre, to ludzie, którzy wspierają destrukcję.

 Agenci Antykościoła planują wygaszenie kapłaństwa? Na to wygląda. Powoli, powoli, ledwo wyczuwalnie, cichutko, jak na łapkach kota …

AD

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski