Ojciec Mateusz, policjanci i ormowcy.
Najpopularniejszy polski serial telewizyjny to „Ojciec Mateusz”. Na wielu kanałach TVP filmy z sympatycznym księdzem rozwiązującym zagadki kryminalne wyświetlane są codziennie pięć – sześć razy. Bohater serialu bywa często w gościach na komendzie, policjanci grają z nim w szachy na plebanii, podczas rozmów ksiądz i komendant wymieniają informacje i swe skojarzenia dotyczące wydarzeń w Sandomierzu.
Film oprócz funkcji rozrywkowej ma ważne znaczenie społeczne: zasypuje niechęć między Kościołem a Policją jaka zrodziła się w latach PRL. I to oczywiście bardzo dobrze. Jednak widzowie, którzy odnoszą artystycznie idealizowane opowieści telewizyjne do realnego świata mogą dostrzec tu niepokojący aspekt.
I prawdziwy Kościół i prawdziwa Policja to wyjątkowe instytucje. Zasadniczo rzecz biorąc – powinny być lekko odsunięte od głównego strumienia życia społecznego, aby móc pełnić swe misje. No i powinny być odsunięte od siebie samych.
Kościół na przykład powinien d y s t a n s o w a ć się od – najgrzeczniej mówiąc – walczących polityków, aby nie urazić słusznie lub niesłusznie nie lubiących ich wiernych sprawami nie związanymi z Wiarą. Dzięki temu nawet „źli” ludzie nielubiący „dobrego” polityka czują się dobrze w Kościele. Łamanie tej zasady zniechęca do chodzenia do Kościoła.
Podobnie Policja. Ponieważ musi pozyskiwać informacje nieeleganckimi metodami aby walczyć ze złem, to powinna zachowywać d y s t a n s społeczny, aby nie „wygadać się” ze swej wiedzy tajemnej o nieciekawych sprawkach ludzkich.
Skoro tak, to czy ksiądz proboszcz powinien od rana do wieczora kolegować się z policjantami? I czy to jest dobre dla Policji? Czy powinni wymieniać swe informacje?
Ano nie. To może być nielojalność księdza wobec katolików, czy policjantów wobec państwa.
Czy parafianin, po tym jak w sobotę kupił zegarek, obejrzał z ciekawości teledysk niegrzecznej piosenkarki i całe popołudnie spędził czytając książkę; a potem w niedzielę nagle pierwszy raz w życiu słyszy na mszy od proboszcza, że godne potępienia jest kupowanie drogiego zegarka, rozpusta przed ekranem komputera i próżniacze czytanie, to czy nie pomyśli, że ksiądz wie z podsłuchu i podglądu co robił? Przecież ksiądz jest za pan brat z policjantami!
Pomyśli. Ba, będzie tego pewien, bo nie ma przypadków, są tylko znaki.
Film „Ojciec Mateusz” buduje przeświadczenie, że każdy, nawet ksiądz może blisko współpracować w resortem spraw wewnętrznych, a to zły pomysł.
Andrzej Dobrowolski
Czy wiecie, że …
córka aktora grającego ojca Mateusza stała się celebrytką stron z ploteczkami jako lesbijka w związku z kobietą i oswaja teraz Polaków z metafizyką rewolucji seksualnej? Tak wygląda druga szyna dla pociągu postępu: obok subtelnego prania mózgu w filmach – przykłady życiowe „autorytetów” kolorowych pism.
Ponieważ teraz jest wiele przykładów jawnego homoseksualizmu u dzieci celebrytów, to należy rozważyć hipotezę, że działa u nas komando specjalistów psychomanipulacji homoseksualizujące młodych znanych ludzi, by stali się potem przykładem do naśladowania, wzorcem walki z „głupią” dzietnością.
Boże broń nasze dzieci przed wciągnięciem przez tę maszynerię!
W książce „Sex Wars” Stanisław Lem przewidział stosowanie wszelkich metod zapobiegających przeludnieniu.
Jak działa telewizyjny przykład
Rządowa strona https://slaska.policja.gov.pl/kat/informacje/wiadomosci/88051,Ksiadz-i-policjant-w-jednym-patrolu.html informuje:
„Nietypowy patrol składający się z księdza i policjanta mogli zobaczyć wczorajszego przedpołudnia mieszkańcy Zabrza. Najbardziej zaskoczeni byli kierowcy, gdyż to właśnie oni byli odbiorcami akcji. Bądź trzeźwy, zapnij pasy, szanuj pieszych, to tylko część pouczeń jakie kierował do użytkowników ruchu drogowego kapłan. /…/”
Co czuje człowiek karany przez policjanta z asystą księdza? Czy taka dydaktyka nie odstrasza od Kościoła?
Co by było gdyby ten ksiądz przyprowadził policjanta do Kościoła, żeby pilnował porządku w kolejce do konfesjonału i pomagał wiernym w rachunku sumienia? Mógłby nawet potem, po rozeznaniu sytuacji, wysłać swoich ormowców w teren, jako „pocieszycieli strapionych” odejściem chłopaka.
To nie do zaakceptowania.
AD
Mądrej głowie dość dwie słowie.
przysłowie staropolskie
Na szczęście Bogu nie musimy nic tłumaczyć.
Mikołaj Gomez Davila
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski