Z jakiego myślenia wyprowadzono politykę „zezwierzęcenia” ludzi

sie 12, 2021

 Sto lat temu niemiecki historyk filozofii Karol Schmidt zauważył, że wierzenia religijne ludzi tworzą w ich wyobraźni matrycę pojęciową, na której poprzez analogię bazują ich różne wyobrażenia, także polityczne. Na przykład nihiliści skłonni są do anarchizmu, panteiści do socjalizmu, chrześcijanie wierzący w Boga dającego każdemu wolność i odpowiedzialność do monarchizmu konstytucyjnego lub feudalnego, a mahometanie uznający wszechwładzę Boga – do monarchii absolutnej (sułtanat).

 Idąc tropem tezy Schmidta możemy podjąć próbę zrozumienia propagowanego dziś zewsząd – jakby na czyjeś zlecenie – przestawiania świadomości ludzi na myślenie, że jesteśmy częścią przyrody, co może sprawić, że naprawdę taką częścią się staniemy (człowiek myślący z znacznej mierze jest tym, co o sobie myśli).

 Szkoły przeładowane wiedzą chemii, fizyki i biologii na niekorzyść filozofii, antropologii, kogniwistyki kształcą dzieci o wyobraźni spłaszczonej w porównaniu do wyobraźni niepiśmiennych ludzi włączonych w misteria „Dziadów” albo – dawniej – po inicjacji w misteria eleuzyńskie. Setki reklam miażdżą nas schematami ludzi funkcjonujących jak mechanizm wchłaniający, wydalający, pracujący i serwisowany. Wszędobylskie pogadanki omawiają fenomeny przyrodnicze tworzywa ludzkich istnień, zabierając czas antenowy tym, którzy mogliby opowiedzieć jak świat słowa, logosów, informacji, znaków, pamięci, myśli, decyzji, znaków, snów, tworzonych praw leżący ponad światem przyrody (meta-fizycznie) wynosi istotę człowieka ponad poziom tworzywa. Nie ma miejsca dla filozofów, którzy utrzymywaliby w ludziach boską niepewność dla tajemnicy bytu, cudu życia, nietykalności społecznej godnej jednostki. Oczywiście zezwierzęcanie samoświadomości ludzkiej podane jest w mediach w opakowaniu elegancji, wyzwolenia ze złudzeń, wzniosłego oświecenia, w pieśniach o odblokowaniu dóbr zakazanych.

 Skąd pierwotnie wziął się archetyp ludzi-zwierząt do wymyślenia zwierzęcego statusu człowieka, z inżynierskiej mentalności elit porewolucyjnej Francji (Lassalle, Comte, Marks) chcącej hodować społeczeństwo ludzi, jak zootechnik hoduje stado zwierzyny? A może źródło zepchnięcia człowieka ze wzgórza duchowości, zanegowania go i wypierania jest starsze?

 Przedstawiamy fragment książki Remi Brague’a „Mądrość świata” opowiadający o wizjach godności ludzkiej dwóch religii, w którym można dostrzec trop godny zastanowienia.

 AD

 

/…/ c. Godność człowieka

Według religii powołujących się na Abrahama władze, jakimi dysponują rzeczywistości niebieskie [gwiazdy rządzące przeznaczeniem – przypis AD] względem człowieka, są zrelatywizowane. W judaizmie odnosi się to przede wszystkim do ludu Izraela. W odróżnieniu od narodów pogańskich nie jest on umieszczony pod panowaniem ciał niebieskich, ale wywodzi się bezpośrednio od Boga. Ponadto można by powiedzieć, że władze te są całkowicie unieważnione, gdyż nieżydzi nie są ludźmi w ścisłym tego słowa znaczeniu. W konsekwencji na Izraela (eyn mazzal le-Israel) nie wywiera wpływu żadna konstelacja. Pewien midrasz uderzająco ilustruje tę wyższość. W jednym wersecie czytamy, że Bóg „poleciwszy Abrahamowi wyjść z namiotu, rzekł >Spójrz na niebo<” (Rdz 15,5) Midrasz rozumie słowo „z” w znaczeniu „ponad sklepieniem nieba”. W ten sposób Abraham, uczyniony większym od gwiazd, patrzy na nie z góry, pobłażliwym spojrzeniem.

 Dla chrześcijaństwa człowiek jako taki posiada większą godność niż świat. A nawet niż świat tam, gdzie jest on najbardziej nadrzędnie kosmiczny, w ciałach niebieskich. W czasach nowożytnych funkcje spełnianą przez chrześcijaństwo trafnie jął Francis Bacon:

Dlatego pogląd pogański różni się od prawdy, która jest święta. Przypuszczano bowiem, że świat jest obrazem Boga, człowiek zaś obrazem zaczerpniętym ze świata lub go streszczającym./…/ Pismo święte jednak nigdy nie przyzwala na to, by światu przypisać zaszczyt bycia obrazem Boga; świat jest tylko dziełem jego rąk; nie mówi też o innym obrazie Boga niż człowiek.

 Orygenes umniejsza wartość gwiazd w porównań do wolności człowieka.

 Rozpoczęta przez pogan polemika z astrologią przyjmuje nowy obrót. Akcent nie pada już na niepewność jej prognoz czy też, zakładając ich ścisłość, na nieprzydatność dostarczanej wiedzy. Odtąd podkreślana jest z jednej strony idolatria gwiazd, jaką zakłada astrologia, a z drugiej strony fakt, że nad człowiekiem nie może zapanować nic prócz Boga. Grzegorz z Nyssy występuje przeciwko idei mikrokosmosu: człowiek nie jest na obraz świata fizycznego, lecz na obraz samego Boga. Bycie obrazem wszechświata jest równie prawdziwe w odniesieni do myszy i komarów; człowiek jest równie mało poznawalny jak Bóg, wedle którego wzoru został stworzony.

 Leon Wielki formułuje ideę godności człowieka, przeciwstawiając ją godności świata:

Ocknij się człowiecze, i poznaj godność swej natury! Pomnij, żeś stworzony na obraz Boży, w Adamie wprawdzie zepsuty, ale w Chrystusie naprawiony! Widzialnymi stworzeniami posługuj się tak, jak należy, jak posługujesz się ziemią i morzem, niebem i powietrzem, źródłami i rzekami! Za wszystko co w nich piękne i podziwu godne, chwal i wysławiaj ich Stwórcę! Nie bądź niewolnikiem tego światła, którym rozkoszuje się ptactwo i węże, zwierzęta dzikie i swojskie, owady i robaczki! […] Bo jeśli świątynią Boga jesteśmy i mieszka w nas Duch Boży […] większym jest to, co każdy wierny ma w sobie, niż co podziwia na niebie.

 W XII wieku anonimowy cysters pisze: „Całemu światu nie można przypisać wartości jednej jedynej duszy”. Idea była podejmowana później między innymi przez Jana od Krzyża: „Jedna tylko myśl człowieka ma większą wartość niż cały świat, dlatego Bóg tylko jest jej godzien”. I przez Pascala: „Wszystkie ciała, strop niebieski, gwiazdy, ziemia i jej królestwa nie mogą równać się wartością z żadną myślą; ona zna to wszystko i siebie; a ciała nie znają nic.”

 Jak wielokrotnie zaważano, położenie akcentu na godność człowieka miało konsekwencje dla wszystkich dziedzin kultury. To właśnie ono umożliwiło zjawisko nazwane „zachodnim realizmem”. W literaturze prozaiczna rzeczywistość po prostu dlatego, że jest ludzka, staje się ciekawa sama w sobie, a więc godna opisywania w wyszukanym stylu. W dziedzinie sztuk pięknych najskromniejsze przedmioty, jako noszące ślad ludzkiej aktywności czy ludzkich potrzeb, stają się godne zainteresowania. Bochen chleba, strużka mleka wypływająca z dzbana czy obrana cytryna mogą jaśnieć światłem, jakie można by uważać za zastrzeżone dla świata nadksiężycowego, „czerpanego ze świętego ogniska pierwotnych promieni”. I wreszcie „szczególna uwagę przykuwa ciało człowieka, aby zaś ono było piękne, nie musi być idealizowane (na modłę grecką) czy stylizowane (na modłę azjatycką, afrykańską, czy mezoamerykańską)”. /…/

Remi Brague

.

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski