Włoska bajka o szczęściu

lip 21, 2022

 Dawno, dawno temu świat nie był przemysłowo-konsumpcyjny i demokratyczny. Rządzili królowie, ludzie nie walczyli wszyscy przeciw wszystkim, i bywali szczęśliwi. Przypomina o tym bajka Włocha, nie Szwaba.

AD

Koszula człowieka szczęśliwego

 Pewien król miał jedynego syna i kochał go jak światło swoich oczu. Ale ten królewicz ze wszystkiego był niezadowolony. Całe dni spędzał wychylony z balkonu, patrząc gdzieś w dal.

 – Czego ci brakuje – pytał go król. – Co ci jest?

 – Nie wiem, drogi ojcze, nie mam pojęcia.

  – Zakochałeś się? Jeżeli pragniesz mieć dziewczynę, powiedz mi o tym, a ożenię cię z nią, nieważne czy miałaby być to córka najpotężniejszego króla na świecie, czy najbiedniejsza chłopka.

 – Nie, ojcze, nie zakochałem się.

 Więc król zaczął sięgać po najrozmaitsze sposoby, byle tylko syna rozerwać. Teatr, bale, muzyka, pieśni – ale wszystko nie zdawało się na nic i oblicze królewicza stawało się z dnia na dzień  coraz bledsze.

 Król wydał edykt i za wszystkich stron świata przybywali najświetniejsi uczeni: filozofowie, lekarze i profesorowie. Król pokazywał im, jak wygląda królewicz, i prosił o radę. Uczeni bili się z myślami, a na koniec oświadczali królowi:

– Wasza Wysokość, rozważaliśmy, czytaliśmy w gwiazdach i tylko jedno pozostaje do zrobienia. Wasza Wysokość musi odnaleźć człowieka, który jest szczęśliwy, ale najszczęśliwszy pod każdym względem i w pełni, a potem zamienić koszulę syna Waszej Wysokości i jego koszulę.

 Jeszcze tego samego dnia król rozesłał posłańców po całym świecie, aby szukali człowieka szczęśliwego.

 Przyprowadzono do króla pewnego księdza.

 – Jesteś szczęśliwy? – spytał go król.

 – Oczywiście, Wasza Wysokość.

 – To świetnie! A chciałbyś zostać moim biskupem?

 – Ach, Wasza Wysokość, jakże byłbym rad!

 – Zabieraj się! Nie chcę cię znać. Szukam człowieka szczęśliwego i zadowolonego ze swego położenia, a nie takiego, co chciałby, żeby mu się w życiu polepszyło.

 Król czekał więc na kogoś innego. Powiedziano mu, że sąsiednim państwem włada król, który jest właśnie szczęśliwy i bez reszty zadowolony: ma piękną i dobrą żonę, mnóstwo dzieci, zwyciężył już wszystkich twoich wrogów, i w jego kraju panuje pokój. Król pełen nadziei natychmiast wysłał do niego posłów, aby go poprosili o koszulę.

  Król sąsiedniego państwa przyjął posłów i rzekł:

– To prawda, niczego mi nie brak, szkoda tylko, że kiedy ma się już wiele rzeczy, trzeba umrzeć i wszystko porzucić. I ta myśl mnie prześladuje, dręczy mnie tak bardzo, że nie śpię po nocach.

  Więc posłowie mądrze postąpili, że bez namysłu wrócili z powrotem.

  Żeby znaleźć ulgę w swoim zmartwieniu, król wybrał się na polowanie. Wycelował w zająca i był pewien, że go trafił, ale zając, mimo że okulał, uciekł mu. Król poszedł po jego śladach i oddalił się od swego orszaku. Gdzieś z dala dobiegł go głos pracującego na polu chłopa, który nieprzerwanie śpiewał refren jakiejś wesołej piosenki. Króla to zastanowiło. Pomyślał: „Kto tak śpiewa, nie może być nieszczęśliwy.” Idąc za dźwiękami piosenki, wszedł do winnicy, między rzędy winorośli i zobaczył młodzieńca, który obcinał suche pędy i radośnie przy tym śpiewał.

– Dzień dobry, Wasza Wysokość – powiedział do króla – Tak wcześnie, a Wasza Wysokość jest już na wsi?

– Szczęśliwy człowieku, chcesz, żebym zabrał cię ze sobą do stolicy? Będziesz moim przyjacielem.

– Ojej, Wasza Wysokość, nie chcę. Nie w głowie mi to, serdecznie dziękuję. Nie zamieniłbym się na żywot nawet z papieżem.

– Dlaczego jednak ty, tak piękny chłopiec …

– Nie, nie, Wasza Wysokość. Powtarzam jak najszczerzej: nie. Dobrze mi tutaj i tyle.

„Wreszcie ma przed sobą szczęśliwego człowieka!” – pomyślał król i powiedział:

– Posłuchaj młody człowieku, możesz mi wyświadczyć pewna przysługę?

– Jeśli tylko potrafię zrobię to szczerze i serdecznie, Wasza Wysokość.

– Poczekaj chwilkę.

I król, który nie posiadał się z radości, pobiegł odszukać swój orszak.

– Chodźcie, chodźcie czym prędzej! Ocaliłem syna! Ocaliłem syna!

I zaraz zaprowadził cały orszak do winnicy, do tego młodzieńca.

– Szczęśliwy chłopcze – rzekł – dam co wszystko, co tylko zechcesz. A ty za to dasz mi, dasz mi …

– Co takiego Wasza Wysokość?

– Mój syn ginie. Tylko Ty możesz go uratować. Podejdź bliżej, poczekaj …

I mówiąc to, przyciągnął chłopca do siebie i zaczął mu rozpinać kaftan. Nagle opadły mu ręce.

Szczęśliwy człowiek nie miał na sobie koszuli.

Bajka z okolic Friuli z „Baśni włoskich” zabranych przez Italo Calvino

Przełożył Stanisław Kasprzysiak

 

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski