Sąd Najwyższy USA uchylił nakaz akceptacji aborcji na życzenie matki
Największym imperium są Stany Zjednoczone, ich wzorce prawne są przykładem dla całego świata, i to nie tylko dla prawodawców wszystkich państw, ale nawet dla zwykłych ludzi błędnie sądzących, że wszystko co legalne zasadniczo jest dobre.
Dlatego uchylenie interpretacji amerykańskiej konstytucji mówiącej, że to z konstytucji wynika prawo do swobodnej aborcji, i doprowadzenie do stanu prawnego w którym każdy stan z osobna będzie swobodnie decydował o prawie aborcyjnym na swym terytorium, podważa „oczywistość powszechnego prawa kobiet do aborcji”, kiedy namyśliły się by ją zrobić już po dobrowolnym i odpowiedzialnym zbliżeniu z mężczyzną, w czasach dostępnej antykoncepcji.
Łatwo domyślić się, że wiele kobiet z – powiedzmy – Alabamy, pojedzie teraz wykonać aborcję do – przykładowo – Kalifornii, ale uczynią to z niepokojem sumienia jako rzecz co najmniej kontrowersyjną (i o to właśnie chodzi!), a nie z uśpionym przez lewicę wyrzutem sumienia jako higieniczne oczyszczenie się po rozmyśleniu się z przyjęcia skutku swej wolnej decyzji o akcie erotycznym.
USA nie są krajem katolickim i sukces ruchu pro-life w rozpowszechnieniu prawdy o pełni człowieczeństwa zarodków ludzkich które rzutowało na werdykt sądu nie może być interpretowany jako tryumf klerykalizmu.
Rozpowszechnienie badań USG na których widać człowieczeństwo dzieci nienarodzonych dowodzi zła aborcji na życzenie. Również wiedza o wartości kodu DNA identyfikującym dziecko jako inny organizm, a nie część matki zapewne też pomogła sędziom rozpoznać problem.
Werdykt Sądu Najwyższego USA wyprowadza z cienia kodeks lekarski Hipokratesa z wyspy Kos (VIII wiek p.n.e.), który zabronił lekarzom łatwizny aborcji i eutanazji, gdy nie wiedzą jak leczyć pacjenta, lub gdy im się to nie opłaca; bądź zabicia jednego człowieka na zlecenie drugiego człowieka, albo zabicia na zlecenie towarzystw emerytalnych nie chcących utrzymywać ludzi chorych i starych, albo zabicia z inspiracji fabrykantów i pracodawców, którzy nie chcą pracownic przerywających pracę dla urodzenia dziecka.
Teraz argumenty pro-life będą musiały znaleźć się w amerykańskich podręcznikach.
Stała się rzecz naprawdę doniosła.
AD
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski