Platon opisał ludzkie poznawanie rzeczywistości 2000 lat przed Kantem

lut 2, 2022

Emanuel Kant postawił w XVIII wieku tezę, że świat postrzegany przez człowieka nie jest po prostu światem rzeczy obiektywnych, ale wizją powstałą przez rzutowanie z wnętrza umysłu na świat wewnętrznych pojęć i przeświadczeń. Początkowo głosił nawet, że obraz świata jest całkiem subiektywną wizją, ale pod wpływem krytyki uznał, że poza umysłem, rozumem poznającym, w świecie zewnętrznym jest jeszcze coś, z czym wizje umysłu współbrzmią.

Teza ta wydaje się być o tyle prawdziwa, że rzeczywiście znaczna część interpretacji danych dochodzących do nas ze świata jest nieświadomie interpretowana po ludzku przez nas i widziana już po tej obróbce informacyjnej. Przykładem jest kolorowanie obrazu rzeczy jakie dokonuje się już w umyśle (ludzie i różne gatunki zwierząt widzą różnie pokolorowany świat), inny przykład – część rzeczywistości jest pomijana w percepcji, wycinana jako niepotrzebna do codziennej egzystencji. Książki Kanta zachwiały oświeceniową pychą rozumu uważającego się za instrument pewnego poznania rzeczywistości i w sporze o sens istnienia świata są dyskretnym argumentem przeciw racjonalistycznej rewolucji.

Kant był dumny ze swego odkrycia i przewrotność swej tezy nazwał przewrotem kopernikańskim, bo jak Kopernik zamieniał miejscami to co wydawało się centrum świata (Ziemia/kosmos w poznaniu ludzkim) z przedmiotem peryferyjnym (Słońce/rozum w poznaniu). Aliści w książce starszej o dwa tysiące lat odnajdujemy tezy Kanta zapisany językiem i pojęciami starożytnej Grecji. Platon opisując w „Timajosie” wzrok czyni to tak, że mówi o „promieniu czystego światła” wysyłanym przez oczy na oglądany świat, łączący się w świecie z promieniami słonecznymi i ogniowymi oświetlającymi rzeczy, i wracającym do patrzącego człowieka.  Ten „promień wysyłany z oczu” to przecież wkład człowieka w obraz świata.

Co ciekawe uczeń Platona Arystoteles, niewątpliwie znający teorię swego mistrza, odkrył zależności metafizyczne i logiczne w świecie, które sprawiają, że jawi się on jako istniejące obiektywnie, esencjonalnie, substancjalnie, rzeczywiście. Arystotelesowi znajomość subiektywności ludzkiego poznania nie zaszkodziła w stworzeniu wizji uznanej dziś za zdroworozsądkową.

AD

 Przed innymi organami bogowie najpierw sporządzili oczy, które nam niosą światło, i osadzili je z następującej przyczyny. Z całego tego ognia, który nie ma zdolności palenia, lecz tylko dostarcza łagodnego światła dziennego, utworzyli ciało stosowne [do patrzenia].  Sprawili, że ogień czysty, który jest wewnątrz nas i jest tej samej natury co ogień dnia, cieknie łagodnie i nieprzerwanie przez oczy.  Zagęścili wszystkie części oka, lecz szczególnie jego części wewnętrzne tak, aby zatrzymywały wszystko to, co jest gęstsze, a przepuszczały tylko ogień czysty. Kiedy światło dzienne otacza ogień wypływający ze wzroku, wtedy podobne spotyka podobne, jednoczy się ściśle z nim i tworzy wzdłuż osi widzenia jedno spojone ciało.

 Gdzie światło, które wychodzi z wnętrza, zderzy się ze światłem zewnętrznym, tworzy się jedno ciało, zespół ogni o tych samych właściwościach zmysłowych we wszystkich swych częściach dzięki ich podobieństwu. Gdy teraz ten zespół dotknie jakiegoś przedmiotu, lub zostanie przezeń dotknięty przesyła ruchy przez całe ciało aż do duszy i wywołuje to wrażenie zmysłowe, dzięki któremu mówimy, że widzimy.

 Lecz gdy ogień wzrokowy oddala się od zewnętrznego na noc, ogień wewnętrzny traci łączność z nim i gdy wtedy wchodzi z oczu, pada na element różny od niego, zmienia się i gaśnie; nie może zjednoczyć się w sposób naturalny z otaczającym powietrzem, bo ono nie ma już ognia. W tych okolicznościach oko przestaje widzieć i sprowadza sen. Gdy bowiem  powieki, które bogowie utworzyli dla ochrony oczu, zamykają się, zatrzymują wewnątrz siłę ognia wewnętrznego. Ten znów łagodzi i uspokaja niepokoje wewnętrzne, a po ich ukojeniu zachodzi spokój; gdy spokój jest kompletny, nadchodzi sen prawie bez marzeń; przeciwnie, jeśli trwają w nas znaczniejsze niepokoje, wtedy odpowiednio do ich natury i części ciała, w której się znajdują, wywołują wewnątrz obrazy odpowiadające im i po obudzeniu się zachowujemy ich pamięć.

 Co do obrazów powstających w lustrach i we wszystkich ciałach błyszczących i gładkich, nietrudno teraz je zrozumieć. W rzeczy samej, z powodu wzajemnego pokrewieństwa ognia wewnętrznego z ogniem zewnętrznym, ile razy jeden z nich spotka powierzchnia gładką i z nią się kilka razy zderzy, z konieczności występują wszystkie tego rodzaju zjawiska, bo na powierzchni gładkiej i błyszczącej ogień, który otacza twarz, łączy się z ogniem, który wychodzi z oczu. Lecz wtedy strona lewa zdaje się być prawą, bo części przeciwstawne ognia wzrokowego dotykają części przeciwstawnych ognia zewnętrznego – przeciwnie, niż ma to miejsce w normalnej emisji: strona prawa przedstawia się jako prawa, a lewa jako lewa, gdy światło mieszające zamienia się miejscem ze światłem, z którym się miesza. To zachodzi wtedy, gdy gładka powierzchnia lustra, podnosząc się z obu stron, posyła światło, które przyszło z prawej strony przedmiotu, na lewą część oka, a inne światło, które przyszło od strony lewej, na prawą stronę.

 To samo lustro, obrócone poprzecznie w stosunku do twarzy, sprawia, że każda rzecz zdaje się być zupełnie przewrócona, ponieważ wtedy rzuca światło od dołu przedmiotu do góry promienia wzrokowego; i odwrotnie, światło, które przyszło z góry przedmiotu, lustro rzuca w dół promienia wzrokowego. Wszystko to jest skutkiem drugorzędnych przyczyn, którymi Bóg posługuje się jako czynnikiem pomocniczym celem zrealizowania, o ile to możliwe, idei tego, co najlepsze. Jednak olbrzymiej większości ludzi te przyczyny zdają się być nie drugorzędnymi przyczynami wszystkiego, lecz pierwszorzędnymi, ponieważ ogrzewają i oziębiają, zgęszczają i rozrzedzają, i wywołują inne skutki podobne; w rzeczywistości jest niemożliwe, aby one miały coś z myśli i rozumowania w odniesieniu do jakiegoś celu. A to dlatego, że spośród wszystkich jestestw jedynie dusza jest obdarzona rozumem. Lecz ona jest niewidzialna, podczas gdy ogień, woda, powietrze, ziemia i wszystkie ciała są zrodzone jako widzialne.

 Kto zatem miłuje rozum i naukę, powinien w pierwszym rzędzie szukać przyczyn natury rozumnej, a dopiero na drugim miejscu tych, które powstają z innych; wszystkich tych, które są wprawione w ruch i z konieczności wprawiają w ruch inne. Tak powinniśmy i my postępować: powinniśmy przedstawić te dwa rodzaje przyczyn i rozróżnić wśród nich te, które wywołują za pośrednictwem działania rozumu skutki dobre i piękne oraz te, które, pozbawione rozumu działają za każdym razem siłą przypadku i bez rozwagi.

 Niech wystarczy to, cośmy powiedzieli o przyczynach dodatkowych, dzięki którym oczy posiadają swoją zdolność aktualną. Z kolei musimy wyjaśnić,  jaki jest największy pożytek, które nam one przynoszą, i dla którego Bóg nas nimi obdarzył.

 Moim zdaniem wzrok stał się dla nas przyczyną największego pożytku, bo żadna z jakichkolwiek dyskusji, które prowadzimy na temat wszechświata, nie mogłaby mieć miejsca, gdybyśmy nie widzieli ani gwiazd, ani Słońca, ani Nieba. Teraz zaś dzień i noc, miesiące i pory roku, zrównanie i przesilenie dnia z nocą, i wszystko, co widzimy, pozwoliło nam znaleźć Liczby, poznać Czas i badać naturę wszechświata. Dzięki temu uzyskaliśmy ten rodzaj filozofii, nad którym bogowie nie dali nigdy rodzajowi śmiertelnemu większego dobrodziejstwa, ani nigdy nie dadzą.  Ja utrzymuję, że największe dobro mamy do zawdzięczenia oczom; Wszystkim innym zmysłom zawdzięczamy dobra mniejsze. Dlaczego mielibyśmy je wyżej cenić? Gdyby ktoś nie będąc filozofem, żalił się z powodu braku wzroku spowodowanego ślepotą, żaliłby się bez przyczyny.

 Co się nas tyczy, powiemy, że Bóg wynalazł wzrok i obdarzył nas nim, abyśmy oglądali na niebie periodyczne ruchy rozumu wykorzystywali je w obrotach naszego rozumu, które są spokrewnione z tamtymi ruchami, chociaż są one uporządkowane, a te w nas bywają niekiedy zakłócane; ponadto, byśmy studiując te ruchy na niebie, uczestnicząc w rozumowaniu z natury prawdziwym, naśladowali ruchy boskie, które nie dopuszczają żadnego błędu i poprawiali nieregularność ruchów w nas. /…/

Platon, „Timajos”

Nadzieja

Na­dzie­ja bywa, je­że­li ktoś wie­rzy,
Że zie­mia nie jest snem, lecz ży­wym cia­łem,
I że wzrok, do­tyk ani słuch nie kła­mie.
A wszyst­kie rze­czy, któ­re tu­taj zna­łem,
Są niby ogród, kie­dy sto­isz w bra­mie.

Wejść tam nie moż­na. Ale jest na pew­no.
Gdy­by­śmy le­piej i mą­drzej pa­trzy­li,
Jesz­cze kwiat nowy i gwiaz­dę nie­jed­ną
W ogro­dzie świa­ta by­śmy zo­ba­czy­li.

Nie­któ­rzy mó­wią, że nas oko łu­dzi
I że nic nie ma, tyl­ko się wy­da­je,
Ale ci wła­śnie nie mają na­dziei.
My­ślą, że kie­dy czło­wiek się od­wró­ci,
Cały świat za nim za­raz być prze­sta­je,
Jak­by po­rwa­ły go ręce zło­dziei.

 

Czesław Miłosz

Ilustracje: zdjęcia Eleny Kalis i obraz Caravagia.

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski