Polecamy stronę konserwatyzm.pl .

Mircea Eliade – dom jako instrument do odnalezienia sensu

lut 24, 2022

Tekst przygotowany na 24 lutego (agresja na Ukrainę)  akuratnie uświadamia jak zburzenie domu, ojcowizny, ojczyzny odziera człowieka z normalnego życia czyniąc je absurdem na zgliszczach znanej mu rzeczywistości.

###

 Jakie jest duchowe znaczenie domu, jego wnętrza, jego wyglądu zewnętrznego? Czy rację mają nowocześni architekci rewolucjonizując jego rozłożenie, rezygnując ze sprawdzonych wzorców?

 Koryfeusze architektury lansują nowoczesność pławiącą się w możliwościach danych przez nowe technologie. Zamiast tkanin zasłon i firan odziedziczonych po namiotach – szklane tafle ścian, zamiast przytulnej ciemności jaskiń – otwarte widoki dworu, zamiast sztuki figuratywnej zdobiącej wnętrza  – faktury kamieni i materiałów (jakby na zgodę z prawem mojżeszowym). A co gorsze nowe domy często nie zawierają klasycznych wzorców dających ramę dobremu życiu rodzinnemu.

 Posłuchajmy co Mircea Eliade mówi o domu.

 AD

 

 

Dom w centrum świata

 Błędem byłoby mniemać, że ta kosmologiczna symbolika ograniczała się do pałaców, świątyń i miast królewskich, i że wymienione symbole były zrozumiałe jedynie dla uczonych teologów, bogatych i potężnych władców tudzież zarządców i arystokratów. Z oczywistych powodów wspomniałem tylko o niektórych z najsłynniejszych zespołów architektonicznych; w istocie tę kosmologiczną symbolikę odnajdujemy w każdym domu, chacie czy namiocie społeczności tradycyjnych, choćby najbardziej archaicznych i „prymitywnych”.

 W istocie zwykle nie da się mówić o domu, nie wspominając o mieście, sanktuarium bądź świecie. Nader często wszystko to, co można powiedzieć o domu, odnosi się również do wsi lub miasta. Rozliczne równoważności istniejące między Kosmosem, krajem, miastem, świątynią, domem, chatą – uwydatniają tę samą fundamentalną symbolikę; każde z tych przedstawień wyraża egzystencjalne doświadczenie bycia w świecie, a dokładniej – fakt znajdowania się w świecie zorganizowanym i znaczącym, bo stworzonym przez istoty nadprzyrodzone. Ten sam zespół symboli kosmologicznych, formułowanych w kategoriach przestrzennych, architektonicznych, kształtuje dom, miasto i Kosmos.

 Żeby zrozumieć symbolikę domu u Dajaków, trzeba poznać ich mit kosmologiczny mówiący, że świat zrodził się z walki dwu przeciwnych zasad – Mahatali, najwyższego bóstwa, i węża wód pierwotnych. Chodzi o to, że cały dom jest repliką pierwszego wzorcowego domostwa, wzniesionego symbolicznie na grzbiecie wodnego węża, jego dach przedstawia pierwotną górę, na której tronuje Mahatala, parasol symbolizuje zaś drzewo życia. Podobnie dualizm kosmologiczny, cechujący indonezyjską religię, kulturę i społeczeństwo, widać jasno w strukturze każdego domu z jego podziałem na uświęcone rytualnie części „męską” i „żeńską”.

 

  Również tradycyjny dom chiński ukształtowany jest przez symbolikę kosmiczną. Otwór w dachu, zwany „oknem niebios”, zapewnia połączenie z niebem. Tak samo nazywali Chińczycy otwór w szczycie jurty mongolskiej. Termin „okno niebios” oznacza również po chińsku „komin”.  Częścią jurty mongolskiej jest centralnie osadzony słup wchodzący przez ten otwór: utożsamia sie go symbolicznie z „filarem świata”, tzn. z axis mundi. W wielu regionach świata tę axis mundi wyobraża konkretnie bądź to słup centralny, podtrzymujący dom, bądź tez osobno stojące podpory zwane „filarami świata”. Inaczej mówiąc, symbolikę kosmiczna odnajdujemy w samej strukturze każdego domu. Dom jest imago mundi (obrazem całego świata -AD). Skoro niebo pojmowano na kształt wielkiego namiotu, podpartego centralnie umieszczonym filarem, słup namiotowy bądź belkę podpierającą dom kojarzono z filarem świata i stosownie do tego nazywano.

 

  Podobne wyobrażenia spotykane są nagminnie wśród licznych plemion Indian północnoamerykańskich, szczególnie zaś u Algonkinów i Siuksów. Ich święte miejsce odosobnienia, gdzie urządzają inicjacje, przedstawia Wszechświat. Dach symbolizuje sklepienie nieba, podłoga – ziemię, cztery ściany – cztery główne strony przestrzeni kosmicznej. Rytualnym konstruowaniem przestrzeni świętej rządzi trojaka symbolika: czworo drzwi, czworo okiem i cztery kolory oznaczają cztery główne kierunki. Struktura świętego odosobnienia odtwarza zatem kosmogonię, gdyż wyobraża świat. Dodajmy, że współzależność między Kosmosem a czasem kosmicznym („kołowym”) odczuwana jest tak silnie, iż w licznych narzeczach indiańskich słowo „świat” oznacza zarazem „rok”. Na przykład niektóre plemiona z Kaliforni mówią „świat przeszedł” albo „ziemia przeszła” w sensie „upłynął rok”. Dakotowie powiadają: „Rok to okrąg wokół świata”, to znaczy krąg zakreślony wokół świętego odosobnienia.

 Może najbardziej pouczającego przykładu symboliki domu dostarcza lud Fali z północnego Kamerunu. Ich dom, wizerunek Wszechświata, a zatem i mikrokosmosu reprezentowanego przez człowieka, odbija jednocześnie wszystkie fazy mitu kosmogonicznego. Oznacza to, że dom ten nie jest konstrukcją statyczną, lecz że „obdarzony jest ruchem” odpowiadającym poszczególnym etapom procesu kosmicznego. Zorientowanie rozmaitych części domostwa (filar centralny, ściany, dach, jak też rozmieszczenie narzędzi i przedmiotów gospodarstwa związane są z cyrkulacją mieszkańców i miejscem, jakie zajmują oni w domu. Innymi słowy, członkowie rodziny zmieniają miejsce w obrębie domu w zależności od pory roku, pory dnia i rozmaitych zmian w ich sytuacji rodzinnej bądź społecznej.

 Wystarczająco długo rozwodziłem się nad religijnym sensem domostwa ludzkiego, żeby pewne wnioski nie nasuwały się same. Podobnie jak miasto lub sanktuarium, do jako całość – lub też jego poszczególne części – uświecony jest przez symbolikę bądź rytuał kosmologiczny. Toteż fakt osiedlenia się gdziekolwiek bądź, czy to będzie chodziło o założenie wsi, czy też o zbudowanie domu, oznacza decyzję bardzo poważną, zależy bowiem od niej sama egzystencja człowieka. Krótko mówiąc chodzi o to, że człowiek musi sobie stworzyć własny świat i przyjąć zadanie podtrzymywania go oraz odnowy. Nie zmienia się lekkomyślnie siedziby, bo przecież nie jest rzeczą łatwa zmienić świat na inny. Dom nie jest przedmiotem, „maszyną do mieszkania”; jest on wszechświatem, który człowiek sobie buduje naśladując wzorcowe dzieło bogów – kosmogonię. Budowanie i zasiedlenie każdej siedziby zawsze poniekąd równoznaczne jest z początkiem, z nowym życiem, wszelki zaś początek odtwarza ów pierwotny początek, kiedy ponad światem po raz pierwszy rozbłysło światło.

 Nawet obecnie, w naszych wysoce zdesakralizowanych społecznościach, radosne uroczystości i zabawy towarzyszące wprowadzania sie do nowego mieszkania zachowują jeszcze wspomnienie owej pierwotnej, żywiołowej radości, wiążącej się z incipit vita nova.

 

Mircea Eliade

 

 

(Czytelników zainteresowanych tematyką architektury dobrych wzorców zapraszamy do zakładki Archiwum Czasu Garwolina, gdzie w podstronie Starsze Teksty od 16.09.2012 znajdziecie Państwo wypisy z „Języka Wzorców” Christophera Alexandra, np. taki – kliknij tu).

 Nie znam okoliczności napisania przez Czesława Miłosza wiersza „Ulica Kartezjusza”, ale jego treść nasuwa domysł, że jest wspomnieniem paryskiego spotkania z Eliadem, który uciekł w komunistycznej Rumunii jak Miłosz z komunistycznej Polski, z krajów materialistycznego potopu, wydziedziczenia z duchowości, zniszczenia chrześcijańskiej arystokracji.

AD

RUE DESCARTES

Mijając ulicę Descartes
Schodziłem ku Sekwanie, młody barbarzyńca w podróży
Onieśmielony przybyciem do stolicy świata.

Było nas wielu, z Jass i Koloszwaru, Wilna i Bukaresztu, Sajgonu i Marakesz,
Wstydliwie pamiętających domowe zwyczaje
O których nie należało mówić tu nikomu:
Klaśnięcie na służbę, nadbiegają dziewki bose,
Dzielenie pokarmów z inkantacjami,
Chóralne modły odprawiane przez panów i czeladź.

Zostawiłem za sobą pochmurne powiaty.
Wkraczałem w uniwersalne, podziwiając, pragnąc.

Następnie wielu z Jass i Koloszwaru, albo Sajgonu albo Marakesz
Było zabijanych ponieważ chcieli obalić domowe zwyczaje.

Następnie ich koledzy zdobywali władzę
Żeby zabijać w imię pięknych idei uniwersalnych.

Tymczasem zgodnie ze swoją naturą zachowywało się miasto,
Gardłowym śmiechem odzywając się w ciemności,
Wypiekając długie chleby i w gliniane dzbanki nalewając wino,
Ryby, cytryny i czosnek kupując na targach,
Obojętne na honor i hańbę i wielkość i chwałę,

Ponieważ to wszystko już było i zmieniło się
W pomniki przedstawiające nie wiadomo kogo,
W ledwo słyszalne arie albo zwroty mowy.

Znowu opieram łokcie o szorstki granit nabrzeża,
Jakbym wrócił z wędrówki po krajach podziemnych
I nagle zobaczył w świetle kręcące się koło sezonów

Tam gdzie upadły imperia, a ci co żyli, umarli.
I nie ma już tu i nigdzie stolicy świata.
I wszystkim obalonym zwyczajom wrócono ich dobre imię.
I już wiem, że czas ludzkich pokoleń niepodobny do czasu Ziemi.

A z ciężkich moich grzechów jeden najlepiej pamiętam:
Jak przechodząc raz leśną ścieżką nad potokiem
Zrzuciłem duży kamień na wodnego węża zwiniętego w trawie.

I co mnie w życiu spotkało było słuszną karą,
Która prędzej czy później łamiącego zakaz dosięgnie.

Czesław Miłosz, 1980

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski