Izabela Czartoryska o Drzewach!
Dziś kolejny wypis z książki Izabeli Czartoryskiej „Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów”.
Pozwalam sobie zwrócić uwagę na wspólną wartość różnych stanów łączącą Polaków, wartość afirmowaną w tym opowiadaniu: własność swej ziemi, dziedziczonej ziemi ojczystej przekazywanej dzieciom, przez którą warto sadzić i pielęgnować drzewa starsze niż jeden żywot ludzki.
Jakże to dziwne dla nomadów od tysięcy lat wędrujących po świecie z miejsca na miejsce, i dla wykorzenionych ludzi nowoczesności dla których dom jest maszyną do mieszkania, a nie własnym, sensownym kosmosem. Jakże trudno zrozumieć im nas, szczególnie w Polsce, biorącej swą nazwę od swych pól. Jakże dręczą nas oni i tacy jak oni nowhereman’owie swą krytyką polskości – polności i wartości związanych z nią: patriarchalną obronnością stanu posiadania, silnej rodziny, dobrego sąsiedztwa, hierarchii i stałości bożego świata.
Oni nie czują i nie myślą po polsku, jak pani Czartoryska i pan Mickiewicz.
AD
O Drzewach
Nie iest to przesadą w pochwale, nazywać Drzewa naywspanialszą ze wszystkich ozdób, któremi Ziemia iest okryta. W wielkości nic z niemi równać się nie może. Skały i Góry są to części teyże samey Ziemi; a choć między roślinami i kwiatami są niezliczone odmiany, wszelako uważaiąc, że te naydrobnieiszego rodzaiu piękności, stosowną raczey do siebie samych pyszniąc się ozdobą, nie mogą bydź użytemi w ułożeniu piękney i rozległey Krainy, chyba iako przydatki do tychże drzew, że korzystać nie mogą ze skutków Światła lub cieniu, że słowem giną w całości wielkiego obrazu, w odległości obszernego mieysca, musiemy dać pierwszeństwo Drzewom, ich postaci, gałęzistości, powadze, co do wspaniałey piękności to iest owej piękności romantyczney, piękności tey, która przekłada Malarz lub Poeta, a do której zbliżać się należy, ile możności, w naśladowaniu.
Równie świeże błyszczące kolory robaczków i letnich motylów, choć przedziwne w swych odmianach, iednak ustąpić muszą, co do kształtu i proporcyi, Zwierzętom wyższej klassy. Niezaprzeczoną iest to prawdą, że Natura nayszczodrzey Drzewa odmianami ubogaciła. Bo choć każde Zwierzę różni się od sobie równego w drobnych cząstkach, często niedościgłych, przecież w pryncypalnych podobieństwo, powszechnie iest zawsze równe. W drzewach zaś zupełnie inaczey się dzieje. Drobne cząstki, latorośle, kwiaty, nasiona, są statecznie iedne drugim podobne; a wielkie rysy, z których wypływają naymocnieysze oczne skutki, całkiem i zawsze się różnią.
Nie widziemy nigdy dwóch wspaniałych Dębów z jedną liczbą gałęzi, z równym wierzchołkiem, równie przeplecionych sękami. Nigdy nad Strumykiem dwie Brzozy nie zwieszają w tymże samym kształcie giętkich gałązek swoich. Nigdy dwie Grusze stare, przedzielając sąsiedzkie pola, równym ich nie okrywają cieniem. To te dary hoyney i opatrzney Natury, nam są oddane. Tych to darów trzeba umieć szczęśliwie a przyiemnie używać, żeby z nich wypływały skutki najmilsze, użytki nayprzyiemnieisze, które powinien stwarzać gust prawdziwy, zręczna umieiętność i rozsądek naturalny.
Drzewa, póki młode, wznaszaią się giętko w górę. W tey porze maią w sobie letkość i powiewność przyiemną; ale powziąść nie mogą prawdziwey okazałości i proporcyi, dopóki nie doydą całego swego wzrostu. O tym naypierwey powinien pamiętać Sadzący i tak mieszać drzewa, żeby z czasem iedne drugich nie ćmiły, nie psuły i nie dusiły.
Szczęśliwy ten, kto zastanie na gruncie swoim drzewa stare. Łatwiey mu czekać skutku swoiey pracy, swoiego starania. Siedząc pod ich cieniem, układa dalsze roboty, błogosławiąc Oyca czy Dziada, że ie posadził. Dobrze by było dla Pokoleń przyszłych, gdyby każdy gotował im też same uszczęśliwienia, fałszywy to iest argument: Iuż ja za stary, żebym drzewa sadził, a dopieroż , żebym ie siał! Każdy się czegoś doczeka, a każdy przy tem powinien dla dzieci pracować. Z sianego Ziarka w piątym roku owoce się iedzą, a po sianym lesie, w kilkanaście lat iuż z ukontentowaniem chodzić można.
Szczęśliwy ten, kto drzewa u siebie zastanie, ale szczęśliwy i ten, który ie sadząc, w przyszłości dla innych i dla siebie pracuie.
Kto lubi Wieś, kto lubi Ogrody, kto ciągle się tem zatrudnia; ustawną ma zabawę, która tysiączne daje mu uczucia. Każda pora roku, każdy wiek, roskosz w tem znayduie. W zdarzeniach nawet nieszczęśliwych to iedno rozrywać może, i to iedno wszędzie sie znayduie. Bo choć czasem gwałtowne okoliczności zniszczą Siedliska nasze, mała liczba lat wraca ten gatunek własności. Hoyna Natura, bogata ziemia, nigdy nie odmawia swoich darów. Ieżeli w ciągu tego zbioru myśli często o tem wspominam, to dla tego, że przekonana doświadczeniem, radabym wpaiać w każdego skłonność do tak łatwego uszczęśliwienia.
Nim w inne szczegóły wchodzić będę, wspomnę tutay o dawnych fałszywych przesądach. Nienaturalne rzeczy w niczym podobać się nie mogą, dopieroż w tych, gdzie Natura zdaie się naydoskonalszą.
Przymuszone kształty w Drzewach, podług mnie są obrzydliwemi: obcinane w kolumny, w gałki, czyli rozciągane w Wachlarze, żadnego mieysca nie zdobią. Okrzesane Świery, męczone Graby, podcięte Lipy, zawsze szpecą, nigdy nie stroią. Ieżeli przypadek lub nieumieiętność oszpeci drzewo, albo ieżeli Syn po Oycu tak obcięte zastanie; w tem czas naylepiei iuż ie nie tykaiąc, zostawić Naturze, która ie z czasem naprawi i przyodzieie. Ieżeli zaś tak skaleczone i od wieków strzyżone, że nie ma nadziei, aby kształt kiedy odmieniło; to radzę go nie żałować i na kominek przesadzić. Szpalery tenże sam los mieć powinny, chybaby osobliwszey piękności i wysokości, albo żeby się znaydowały w takich mieyscach, gdzie koło nich Klómby sadzić się mogą. Wtedy na dno czyli srzodek klómbu użyć ie można bardzo dogodnie, z tym ostrzeżeniem: żeby z góry poprzecinać niektóre gałęzie i przerwać te linię prostą, któraby wierzchem przezierała.
Drzewa nadto regularnie sadzone w Ulice, albo w cynek, to iest: w w pięcio-drzewa szachownicę zwana Quinconce; radzę czasem odżałować w mieyscach iuż wybranych, to iest: gdzie się Ogród ma zakładać: bo trafia się, że dla ochronienia iednego Drzewa, zepsuć można widok, czyli związek całey Krainy, czyli postać naturalną, która naypowabnieysza iest w Ogrodach. Przeciwnym zaś sposobem znayduję, że drogi, ścieszki po polach i po Wsiach potrzebuie drzew regularnie sadzonych, ale nigdy strzyżonych, chyba w mieyscach niektórych podkszesywając ie od dołu, aby nadto nie zakrywały tych widoków, co są przyiemnemi i pięknemi. Bywaią czasem takie drzewa, że warte są, żeby stosować ułożenie całego gruntu w około nich leżącego, iedynie do nich. Mówi się to o tych wspaniałych trzystoletnich, albo i starszych Drzewach, które każdego zadziwiaią.
Zdarza się czasem Dąb ogromny, który podług mnie iest iednem z naypięknieiszych drzew. Szczęśliwie staranna natura tak urządziła, że naypięknieisze i razem naypożytecznieysze Drzewo wszędzie rośnie i nie iest rzadkiem. Dąb w poważney postaci swoyei naypyszniey się wydaie, kiedy sam panuie: iego rodzay, rozłożystość gałęzi, rozpościeranie śmiałe i dalekie nie dozwala drobniejszym wzmagać się wkoło siebie. Ieżeli w lesie mnóstwo Dębów razem wzrastających, a przez to sobie nie mogących szkodzić, sutym iest bogactwem dla Właściciela; w Ogrodzie, czy w koło Budynku lub w obrazie, Dąb szczególny, wyniosły, stary iest zawsze naypięknieyszym. Dąb w iakimkolwiek bądź kształcie, nie powinien nigdy bydź obcinanym. Tak pięknego dzieła Natury, ręka ludzka nie ma prawa poprawiać. Dąb raz skaleczony, traci na zawsze swa powagę: powoli rosnąc, iuż nigdy odzyskać iey nie może, iak Autor mówi Angielski: „Raz tknięty, iuż z niego nie spłycą się dumne Okręty, by na Morzu panowały”. Pierwszy w dostoyności między drzewami Dąb, moc i Władzę ma sobie oddaną nad gruntem, na którym stoi, gdy wypuszcza ogromne swe korzenie w głąb przepaści Ziemskich: dla tego żadne drzewo nie opiera się tak silnie wichrom: żadne takiego odporu nie daye burzom. Moc tego i piękność, spólnym płynąc korytem, wzaiemnie się wspomagaią. Gdy wieki upłyną, Dąb niewzruszony stojąc, iuż wtedy nie dzieli się na konary, ale zdaie się, że Pień tego inne dźwiga drzewa. W opisaniu Dęba zapominać nie można rozległości cieniu, którym okrywa ziemie wkoło siebie. Dla tego samego mnieysze drzewa pod nim sadzone, utrzymać się by nie mogły. Trwałość iego dodaie mu wiele ozdoby.
Przez wieki Dąb nabywa piękności i powagi, którey nawet ginąc, nie traci zupełnie. Bo czasem iuż usychając, siwy wierzchołek wznosząc ku obłokom, ieszcze stroi i upoważnia mieysce, gdzie przez kilka wieków wzrastał. Dąb w dzikiey i naturalnej Krainie, równie iak i w tey, co Sztuka układała, zawsze iest wspaniałym. przydaie powagi Gotyckiey lub inney Architekturze, rozwalonej starożytney Wieży, odwiecznym ruinom, rozciągaiąc swe konary obrosłe mchami, po murach bluszczem usłanych. Zdaie się wtedy rówienniczą okazałością stroić te mieysca, te widoki, których początek ginie w dawności wieków. Równie miły Dąb zielony na murawie, koło Domku Wiejskiego, nad Strumykiem szumnym i przeźroczystym, albo podług opisania Miltona mówiącego: Dwa pyszne Dęby osłaniały chatę ubogą, a z pomiędzy gęsto liściami okrytych gałęzi, dym siny się cisnął”. Dęby tak opisuiąc, nie mówi się to o młodych plonach, o Dębach w naszych czasach sadzonych; lecz o tych weteranach puszcz głębokich, lub o tych, co okrywaią od wieków groby spokoyne, alboli też o tych, co osłaniają czasem Siedliska Starożytne. Takowe to drzewa, kto szczęśliwie na swoim gruncie zastanie, powinien dla nich wiele czynić, i z uszanowaniem na nie patrząc, resztę Ogrodu do nich stosować.
Ieżelim dała pierwszeństwo, co do okazałości Dębom; inne Drzewa także maią swoie piękności i użytki. Wspaniała Iodła, ieżeli nie była nożycami kaleczona, roztacza się aż po Ziemi ciemne gałęzie swoie. Stoiąc na murawie iasno zieloney przedziwnie się wydaie. Równie i zmieszana z letką Brzozą, spaia się z nią przyiemnie czy na ustroni czy w Klómbach. Gałązki powiewne Brzóz spadaią i wymykaią się z pomiędzy ciężkich Konar Iodłowych.
Brzozy w wielkiey liczbie, bez innych drzew, są oboiętne. Natura zdaie się sama wyznaczać spólne dla nich mieszkanie z Iodłami, Świerami; gdyż po lasach naywięcey razem rosną. Trzymaymy się tego śladu po części. Brzozę najmnieiszy wiaterek kołysze: Iodła zdaje się niewzruszoną. Brzoza iasnemu okryta farbami: Iodła ciemnemi kolorami ubarwiona. Spoione razem nayprzyemniey i mieysce i siebie stroią.
Topola wyniosła czy zielona, czy biała, buia wysoko. Pień iey okryty sękami i wieńcami zielonymi iest niepospolitym. Mówi się o Topolach, kraiowych, które maią kilka gatunków, iako to: Iabręby, Osiki, Sokory, Topole srebrne i inne. Topola Włoska piramidalnie się wznosi, i mocno od innych Drzew różni się kształtem szczególnym; brzeżąc ścieszkę, czyli drogę, wielką iest ozdobą.
***
Buki przyiemną zielonością, korą iasną, przeplataną mchami różnego koloru, są wspaniałe.
Klony, Iawory, gęsto sutemi liściami okryte, przedzielają przyjemnie inne drzewa.
Osiczyna listkiem drżącym i gładka korą, Iesion zdobi się letkością, którą naymnieyszy wiatr kołysze. Te ostatnie drzewa przyzwoitsze są w gminie między innemi, niżeli same. Bo jeżeli Dąb czy li Iodła przez swoią siłę oznaczaią, że żadnej nie potrzebuią podpory; powiewne i kołysaiące drzewa lepiey się wydaią, kiedy ich gałązki igraią między innemi.
Iesion przestrzegam, że iest nieużytecznym blisko budynków, będąc pastwą milionowego robactwa, Iesion łatwo sie przyimuie. Trafia się czasem, że od wiatru zaniesione nasienie Iesiona na inne drzewo do którego uczepić się może, zaraz puszcza w nie korzonki; po kilku leciech wznosi się możnie i rozsadza to kolebkowe siedlisko, zaymuie w nim posiadłość i panuie wśrzód rozczepanych przez niego rozwalin.
Górowy Iesion przezwaniem swoim oznacza, gdzie ma zwykłe mieszkanie. Ten rodzai drzewa iest trwały i wytrzymały na wichry, mrozy naymocnieysze i inne przypadki. Iest piękny i pożyteczny do robót gospodarskich, Ogrodowych, w Architekturze i we wszelkich rzemiosłach. Takowy Iesion iest śmiałym mieszkańcem naypółnocnieyszych gór Szkockich: pewnie i na polskich znaydować się musi. W Szkocyi w dawnych wiekach, kiedy Zabobonność i niewiadomość obeymowały te część w Społeczeństwie, którą teraz dzieli Nauka z próżnością a czasem i z Niewiarą, Iesiony tego rodzaiu były celem wielkiego uszanowania. Do tego czasu znayduią pnie ogromne na dawnych Cmentarzach, lub w Obrębach Starożytnych Świątyń Druidów, których pewnie Obrządki okrywał cień tych potężnych drzew ku Niebiosom wzniesionych.
Teraz ich skutek wspaniały widziałam w górach Szkockich, gdzie do niezmierney przychodzą wysokości. Tam, na skalistych przerwach, okrytych ciemnemi Iodłami rozrzucaiącemi cienie obszerne na doliny i jeziora, Iesiony wysokie mieszaią i spuszczaią swoie letkie i giętkie gałązki. A gdy wiatry rozkołysaią ich wierzchołki, szelest liści przypomina w tych odludnych krainach pienia Ossiana i smutne iego dumania. Iesionowe drzewo ma tysiączne użytki. Dawni rycerze winni mu cześć swoiey chwały; gdyż kopiie, któremi turnieie i bitwy odprawiali, były z tego drzewa.
Długoby było każde drzewo tak obszernie opisywać. Na tem zakończę, że tak szczęśliwie zrządziła Natura, iż każde drzewo ma swoią piękność i swoie użycie.
W ogóle o ozdobach, które z drzew wynikają, mówiąc, nie można zapomnieć o korach i mchach rozlicznych, które bardzo stroią Klómby. Dawniey, mianowicie w Ogrodach, drzewa skrobali i tak wygładzali, że wszystkie gołe, żadney odmiany nie wydawały. Teraz sęki na Dębie okryte siwym i blado-zielonym mchem, płaty białe i żółte na Bukach, wieńce włochate na Topolach nadwiślanych i inne rozliczne mchy bardzo szanuią: w Klómbach i oddzielnie, kiedy Słoneczne promienie na nich biią, przedziwne czynią skutki.
Chropowate drzewa, pnie pokręcone, kształty szczególne, byle naturalne, zdobią widoki. Suche nawet rozdarte drzewa mogą mieć czasem swoie użycie. Na wzgórku dalekim w mieyscach, które trochę dziko maią bydź zostawione, albo przy rozwalinach Starożytnych, nie rażą oka pomiędzy świeżo i bujno kwitnącemi drzewami. Zdaią się na ten czas rówiennikami tych murów przedwiecznych: zdaie się nawet, że ie ta sama ręka sadziła, co i te gmachy stawiała. W takim przypadku uschłe drzewo, które przebiia chmury swoim zbielałym wierzchołkiem, upoważnia widok i dodaie mu przyzwoitej ozdoby.
Drzewa choć zwykle sadzą się prosto, przecież czasem są takie wypadki, że ie zwieszać lub nachylać trzeba. Do tego wybieraią się gatunki te, którym iuż Natura dała spadaiące gałązki. Topola włoska lub inne drzewa wprost rosnące, brzydkie byłyby, gdyby ie krzywo lub pochyło sadzono. Ale nad Wąwozem, albo przy Mostku, czyli przy kładce, nad Strumykiem, czyli nad przerwą, nachylona Brzoza, przygięta Iodła, albo płacząca Wierzba, przyzwoite znayduią mieysce. Takoż i kołysanie drzew często czyni tysiączne i przyiemne odmiany przez cienie miiaiące się szybko. Kiedy powiew gałęzi, ugięcie ich, co moment innym wpuszczają przedziałem promienie Słoneczne; wtedy igraią pomiędzy listkami, albo suwaią się po murawie. Tych wdzięków nie zdoła uchwycić Malarz; lecz ie sobie przywłaszcza Ogrodnik lub Poeta. Gdy przy niskim Słońcu, wiatr letki powiewa od Wschodu na Zachód, cień się błąka, Ziemia zdaie się płynąć bez spoczynku tym wiatrem zmiatana: igra blask na przestrzał między gałęziami, a cienie ze światłem po listkach się gonią. W te to godziny odmiana zieloności, ciemna Świera, Topola z liściami srebrnemi, rozmaite kształty krzewów, różowe, białe, żółte, fiołkowe, kwitnienia, mchy, kory, sęki, zawieszone bluszcze, klimatydy i capri folia, uniesione, spoione, przygięte, kołysane chwytaią oczy, zadziwią nad gminem tylu rozsypanych bogactw wokoło Człowieka, których często nie postrzega ten, co znudzony snuie się po Świecie, pytaiąc każdego czemby mógł dni swoie napełniać? Życia przeciąg nie iest istotnym tylko w zbiorze tych momentów, w których Dusza iest czynnie dobrą; Człowiek, który szczęśliwił drugich, i sam umiał się z czem zatrudniać, iest ten, kto żył naywięcei.
Szczęśliwy sam, że znał szacunek Czasu i że go umiał użyć; nie czuł nigdy nudney tęsknoty, która dla tylu ludzi naywiększą w życiu iest plagą, a często źrzódłem wiela złego. Czas, który upływa, którego ustawnie żałuiemy, co nam się zdaie albo niekończenie zwlekłym, albo bystro znikaiącym; dla wszystkich iednak równym toczy się kołem. My go sami wstrzymuiemy, popędzamy. Rozsądek, który się zastanawia, dusza pełna czułości, czynność codzienna przeskakuią godziny, nie mierząc przerwy, która ie przedziela. Próżnowanie zaś wlecze się po ogniwach łańcucha długiego życia, i znaczy ie obrzydzeniem i tęsknotą. Do uniknienia tych niesmaków , Wieś lubić, gospodarstwo i Ogrody, naypewnieyszym iest sposobem. To wszystko razem spoione, iest pożytecznem i zabawnem dla Właściciela, miłem dla Sąsiadów, pięknością dla Kraiu, sposobem do życia dla ubogich, a pamiątką się staie dla tych, którzy po nas używać tego będą. Dwa są sposoby ukształcenia swego siedliska; albo wyłączaiąc mieysce na Ogród oddzielny, albo nie robiąc Ogrodu, przyozdobić całe swoie mieszkanie. W pierwszym przypadku zacząć należy od zgromadzenia dość liczney części drzew, żeby była wystarczaiąca zamiarowi, który się przedsiębierze. Ieżeli cierpliwość dozwoli czekać, naypewniey i nayoszczędniey byłoby szkoły założyć z tych wszystkich roślin i drzew, które maią składać Ogrodu sadzenia, a dopiero go zacząć, kiedy iest iuż czem napełnić. To iednak się mówi iedynie do Ogrodów obszernych i rozległych. Kto zaś w małym obrębie pracuie, ten może i bez szkółki w lasach pobliskich znaleść dość gatunków drzew, żeby zasadę i ozdobę swego Ogrodu ułożył, dodawaiąc potem, ieżeli może, drzewa i krzewy zagraniczne, łatwe do sprowadzenia i do utrzymania w naszym Kraiu.
Tabelle tu umieszczone ukażą liczbę drzew. użytecznych do Klómbów, nayprzód samych kraiowych, potem exotycznych czyli zagranicznych tych, które wytrzymuią pod naszym Niebem. Robiąc powoli rok rocznie, przykładaiąc pracy i starania, można bez wielkiego kosztu przyprowadzić Ogród czyli Ogródek swóy do takiego stanu, że miło będzie po nim chodzić, miło z niego owoców i kwiatów używać, a to wszystko urządzić bez uszczerbku w gospodarstwie i bez zbytniego wydatku.
Izabela Czartoryska
Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, 1805
www.graf-ika.pl
Czy nie sądzicie Państwo, że Adam Mickieicz czytał książkę Izabeli Czartoryskiej przed napisaniem Pana Tadeusza?
A przecież wokoło nich ciągnęły się lasy
Litewskie! tak poważne i tak pełne krasy! –
Czeremchy oplatane dzikich chmielów wieńcem,
Jarzębiny ze świeżym pasterskim rumieńcem,
Leszczyna jak menada z zielonemi berły,
Ubranemi, jak w grona, w orzechowe perły;
A niżej dziatwa leśna: głóg w objęciu kalin,
Ożyna czarne usta tuląca do malin.
Drzewa i krzewy liśćmi wzięły się za ręce
Jak do tańca stające panny i młodzieńce
Wkoło pary małżonków. Stoi pośród grona
Para, nad całą leśną gromadą wzniesiona
Wysmukłością kibici i barwy powabem:
Brzoza biała, kochanka, z małżonkiem swym grabem.
A dalej, jakby starce na dzieci i wnuki,
Patrzą siedząc w milczeniu: tu sędziwe buki,
Tam matrony topole i mchami brodaty
Dąb, włożywszy pięć wieków na swój kark garbaty,
Wspiera się, jak na grobów połamanych słupach,
Na dębów, przodków swoich, skamieniałych trupach.
AM
Kiedyś polskie dzieci uczyły się wierszy takich jak ten na pamięć, żeby wiedziały kim są. Dziś nie. Pewnie, do obsługi śmieciarek i ciężarówek w Europie Zachodniej nie trzeba „zbyt wykształconych”! [AD]
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski