Hanna Arendt: oświecenie – racjonalizm – biologizm – rasizm – holokaust.

wrz 9, 2021

Nakładem wydawnictwa Świat Książki ukazało się wznowienie książki Hanny Arendt „Korzenie totalitaryzmu”.

Hanna Arendt to żydowska intelektualistka, która podczas swej edukacji filozoficznej pracowała pod kierunkiem Marcina Heideggera i Karola Jaspersa, w swoim czasie najwyżej cenionych filozofów świata. W roku 1951 opublikowała „Korzenie totalitaryzmu”, docierając w tej publikacji do ideowego źródła holokaustu, którą wedle jej opowiadania było oświeceniowe, racjonalistyczne przeświadczenie o konieczności odrzucenia starych wzorców cywilizacji i oparcia się o ustalenia biologii, darwinizmu, nieprawomocnie wyprowadzonej z nich hierarchii ras, a z niej – opracowania podstawy ideowej holokaustu.

Co ciekawe, Hanna Arendt doszła do tych wniosków wbrew oświeceniowej edukacji którą odebrała, światopoglądowi jaki miała, pierwotnemu optymizmowi płynącemu z obietnic porewolucyjnej nowożytności. Sama przyznaje, że opierała się o ideę Praw Człowieka proklamowanych w miejsce praw Boga przez rewolucję francuską, że wiązała nadzieję na poprawę świata przez naród żydowski predystynowany do ustanowienia wspólnoty ludzkiej przez międzynarodową organizację swej bankowej diaspory w świecie, że chciała ustanowienia federacji narodów przypominającej ZSRR, jako alternatywy dla zła czasów przeszłych. Tymczasem tryumf tych idei doprowadził poprzez totalitaryzm nieznany przed rewolucją do niesłychanych dotychczas cierpień i zniszczeń.

W książce – niezależnie od wielu błędnych osądów autorki w poszczególnych sprawach – znaleźć można błyskotliwe przedstawienia niektórych kwestii społecznych i ideowych;  setki nieznanych faktów imperializmu brytyjskiego, niemieckiego czy rosyjskiego; ale także szokującą dla polskiego czytelnika linię przeciwstawienia „dobrego” Lenina „złemu” Stalinowi, w którym autorka niejako identyfikuje się ze śmiertelnym wrogiem cywilizacji chrześcijańskiej – z diabelską żydokomuną Bolszewii.

Książka warta krytycznego przeczytania.

AD

 

 

 

 

Fragment z rozdziału „Rasa a biurokracja”

 

 

/…/ Spośród obcokrajowców Burowie najbardziej nienawidzili i obawiali się finansistów. W jakiś sposób zrozumieli, że finansista jest kluczową postacią w kombinacji nadmiernego bogactwa ze zbędnymi ludźmi, że jego funkcją jest przekształcanie krótkotrwałej z natury rzeczy pogoni za złotem w interes zakrojony na szerszą skalę i oparty na trwalszych postawach. Ponadto wojna z Brytyjczykami wkrótce ujawniła coś być może jeszcze ważniejszego: nie ulegało wątpliwości, że wybuch jej przyspieszyli zagraniczni inwestorzy, którzy domagali się od rządu ochrony swoich ogromnych zysków w dalekich krajach jako czegoś naturalnego, tak jakby armie zaangażowane w wojnę przeciw obcym ludom były niczym innym jak krajową policją walczącą z rodzimymi przestępcami. Burom nie sprawiało zbyt wielkiej różnicy, że ludźmi, którzy wprowadzili tego rodzaju przemoc do podejrzanych interesów związanych z produkcją złota i diamentów, nie byli finansiści, lecz ci, którzy jakoś wyrośli z samego motłochu i jak Cecil Rhodes wierzyli mniej w zyski niż w ekspansję dla ekspansji.

Finansiści, przeważnie Żydzi, byli jedynie reprezentantami, a nie właścicielami nadmiernego kapitału i nie mieli ani niezbędnych wpływów politycznych, ani takiej siły ekonomicznej, aby do spekulacji i hazardu wprowadzić cele polityczne czy stosowanie przemocy.

Nie ulega wątpliwości, że finansiści, chociaż w końcu nie byli decydującym czynnikiem w imperializmie, byli znamiennymi reprezentantami jego początkowego stadium. Skorzystali z nadprodukcji kapitału [w Wielkiej Brytanii – AD] oraz towarzyszącego jej całkowitego odwrócenia wartości ekonomicznych i moralnych. Zamiast zwykłego handlu towarami i zwykłych zysków z produkcji na bezprecedensową skalę rozwinął się obrót kapitałem. Już samo to mogło zapewnić im znaczącą pozycję; ponadto zyski z zagranicznych inwestycji zaczęły wkrótce rosnąć o wiele szybciej niż zyski z handlu, wskutek czego handlarze i kupcy stracili prymat na rzecz finansistów. Z ekonomicznego punktu widzenia główną cechą finansisty jest to, że nie czerpie zysków z produkcji i wyzysku, z wymiany towarowej czy z normalnych operacji bankowych, ale wyłącznie z prowizji. Jest to istotne dla naszych rozważań, gdyż nawet w normalnej gospodarce nadaje mu to cechy nierealności, widmowej egzystencji i całkowitej bezużyteczności, charakterystyczne dla tak wielu wydarzeń w Afryce Południowej. Finansiści oczywiście nikogo nie wyzyskiwali i w małym stopniu panowali nad biegiem swoich interesów bez względu na to, czy były one zwykłymi szwindlami, czy solidnymi przedsięwzięciami, co okazywało sie poniewczasie. [;-) AD]

Znamienne jest również to, że spośród Żydów właśnie ludzie należący do motłochu stawali się finansistami. Prawdą jest, że odkrycie złóż złota w Afryce Południowej zbiegło się z pierwszymi współczesnymi pogromami w Rosji i że garstka żydowskich emigrantów wyjechała do Afryki Południowej. Nie odegrali by tam jednak żadnej roli w międzynarodowym tłumie zabijaków i łowców fortuny, gdyby kilku żydowskich finansistów, którzy już tam byli, nie zainteresowało się natychmiast przybyszami mogącymi reprezentować ich wśród ludności. [Wywołanie pogromów w Rosji dało korzyść finansistom w Afryce Południowej – AD].

Żydowscy finansiści napływali praktycznie z każdego europejskiego kraju, gdzie z klasowego punktu widzenia byli równie zbędni, jak inni imigranci przybyli do Afryki Południowej. Zdecydowanie różnili się od zasiedziałych żydowskich rodzin notabli, których wpływy po 1820 roku stopniowo się zmniejszały i wśród których zatem nie mogli się zasymilować. Należeli do tej nowej kasty finansistów żydowskich, która począwszy od lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku odnajdujemy we wszystkich stolicach Europy, gdzie zwykle przybywali, po opuszczeniu krajów swego pochodzenia, by spróbować szczęścia w międzynarodowych spekulacjach giełdowych. Zajmowali się tym wszędzie ku wielkiemu przerażeniu zasiedziałych rodzin żydowskich, zbyt słabych, aby ukrócić bezwzględność przybyszów i dlatego niezmiernie radych, gdy ci decydowali się przenieść pole swojej działalności do krajów zamorskich. Innymi słowy, żydowscy finansiści stali się tak zbędni w prawdziwej żydowskiej bankowości, jak bogactwo, które reprezentowali, stało się nadmierne w prawdziwych przedsięwzięciach przemysłowych, a łowcy fortun w świecie zwykłych ludzi.

W samej Afryce Południowej, gdzie kupiec tracił właśnie uprzywilejowany status w gospodarce kraju na rzecz finansisty, nowi przybysze, Barnatowie, Beitowie, Marksowie wypierali starych żydowskich osadników z czołowej pozycji znacznie łatwiej niż w Europie. W Afryce Południowej, jak w prawie żadnym innym miejscu, byli oni trzecim czynnikiem w początkowym sojuszu kapitału z motłochem. To oni w dużej mierze wprawili ten sojusz w ruch, zajmując się przepływem kapitału i inwestowaniem go w kopalnie złota i diamentów, i wkrótce zaczęli być bardziej widoczni niż ktokolwiek inny./…/

Żydowskie pochodzenie nadało roli finansistów nieokreśloną, symboliczną aurę – aurę bezdomności i wykorzenienia – i w ten sposób wprowadzało element tajemniczości, a również symbolizowało całą sprawę. Do tego trzeba dodać ich rzeczywiste międzynarodowe powiązania, które oczywiście podsycały powszechne złudzenia co do potęgi Żydów na całym świecie. Jest całkiem zrozumiałe, że wszelkie fantastyczne wyobrażenia o tajemnej, międzynarodowej potędze Żydów – wyobrażenia, których przyczyną początkowo były bliskie powiązania żydowskiego kapitału bankowego z dziedziną interesów państwowych – w Afryce Południowej stały się nawet bardziej złośliwe niż na kontynencie europejskim. Tu po raz pierwszy Żydzi zostali wprowadzeni w sam środek społeczeństwa rasowego i prawie automatycznie wyróżnieni przez samych Burów spośród wszystkich innych „białych” ludzi jako obiekt szczególnej nienawiści, nie tylko jako reprezentanci całego przedsięwzięcia, ale jako odrębna „rasa”, ucieleśnienie diabelskiej zasady wprowadzonej do normalnego świata „czarnych’ i „białych”. Nienawiść ta była tym gwałtowniejsza, że wypływała po części z podejrzenia, iż Żydów, mających własne, bardziej autentyczne roszczenia, będzie trudniej niż kogokolwiek innego przekonać, aby uznali roszczenie Burów, że są narodem wybranym. Podczas gdy chrześcijaństwo zaprzeczało po prostu samej zasadzie, to judaizm jawił się jako bezpośrednie wyzwanie i rywal. Na długo przedtem zanim naziści świadomie stworzyli ruch antysemicki w Afryce Południowej, kwestia rasowa wkroczyła w konflikt między uitlanderem i Burem pod postacią antysemityzmu, co jest tym bardziej godne uwagi, że znaczenie Żydów w południowoafrykańskiej gospodarce złota i diamentów skończyło się na przełomie stuleci. /…/

Hanna Arendt

 

Foto: Brytyjski obóz koncentracyjny dla Burów. W sąsiedniej Namibii takie obozy założyli Niemcy dla ludu Herrero.

 

 

 

 

O rasistach z masonerii pisaliśmy w Czasie Garwolina tu:

http://archiwum.czasgarwolina.pl/?parametry=Starsze%20teksty|%;%|1394

.

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski