Błąd ministra i błąd gwiazdora
I.
Minister Edukacji Narodowej zabiega o to, żeby alternatywą dla nieobowiązkowych lekcji religii była etyka jako przedmiot obowiązkowy.
Niezależnie od intencji ministra trzeba ocenić to jako błąd. Oto dlaczego.
Wojujący ateiści przedstawiają religię w taki sposób, żeby łatwo można było ją zdeprecjonować. Zamiast przedstawić ją jako opisanie Źródła, sensu i logiki istnienia, jako metafizyki z której wynika estetyka, etyka i dalsze nauki, przedstawiają ją jako etykę z obietnicą nagrody boskiej potrzebną małym ludziom dla czynienia dobra. Tak pokazaną religię łatwo skrytykować. Tej nieprawdomównej wizji nie należy się poddawać i nie traktować religii jako wariantu etyki, bo to religię zafałszowuje.
Tymczasem religia jest tak naprawdę panią, za którą się podaje, to znaczy – powtórzmy to inaczej – metafizyką opisującą czym jest istnienie, co je sankcjonuje, kim jest każdy z osobna człowiek, jaki jest sens życia, prawdziwość i powaga decyzji i czynów. Dopiero z tego wypływa etyka, niejako wtórnie!
Kierowca wyjeżdża w dobrą podróż nie po to, żeby zachowywać przepisy drogowe, lecz zachowuje przepisy drogowe aby podróż była dobra.
Kierowca, który jeździ po świecie bez sensu zachowując przepisy nie ma powodów do dumy, bo ta duma jest bez sensu.
Oczywiście trzeba być uczciwym i myć nogi przed pójściem spać, ale to nie jest cel i sens tylko reguła gry. Nie pozwalajmy żeby „etyka pożarła metafizykę” (Witkacy).
Wyznawca religii biblijnych ma możność dobrego życia, bo rozpoznaje siebie samego, i innych ludzi, i istoty żywe, i nieożywione jako istniejące naprawdę pod sankcją boską, a nie jako przypadkowe rojenie rojące się samemu sobie, od którego trzeba się wyzwolić wchodząc w Pustkę, i nie jako wymienną komórkę organizmu Człowieka gatunkowego (Ludzki Ród marksizmu). Dobro religii leży zasadniczo w tym, że opowiada prawdę o zbawieniu, ale także że uprzytamnia na Ziemi co jest, a co tylko zdaje się istnieć a jest iluzją. Religia oprócz swoistej wiedzy daje racje etyczne nie tylko samemu wyznawcy, ale i dla wymagań stawianych przez wyznawcę innym by nie zabijali, nie zdradzali, nie okradali, racje których nie może mieć tolerancyjny humanista laicki akceptujący, że inni mają zupełnie inne poglądy na życie, „są innymi światami”, no i jak właśnie chcą go przerobić na nawóz dla roślin, to trudno im się dziwić.
„Ponieważ nie jesteś urojeniem, masz iskrę boską w sobie, należy ci się respekt i nietykalność.” To jest twierdzenie metafizyczne, a nie etyczne. Alternatywą dla lekcji religii lub ich uzupełnieniem powinna być filozofia.
Człowiek nie może sam ustalić sensu wraz z etyką. To byłaby „programowa blaga” (Witkacy). Dlatego nie dziwi, że ateistyczne dzieci nie chcą chodzić na lekcje przemądrzałej etyki.
II.
Pewien gwiazdor podsuwa ludziom swój wzorzec edukacji religijnej dzieci. „W związku ze złem w Kościele nie poślę dzieci na lekcje religii, niech po osiągnięciu osiemnastego roku życia same zadecydują czy zechcą być religijne.”
Czy kiedy obywatel orientuje się, że państwem rządzi zły minister, to powinien zrzec się obywatelstwa? Nie, powinien przeczekać i działać dla zmiany na lepsze. To rozumowanie dotyczy Rzeczpospolitej, armii, wielu społecznych instytucji, także Kościoła. Tworzenie matrycy zachowań „na focha po pierwszej skusze” szkodzi.
Wróćmy do edukacji.
Człowiek umie myśleć krytycznie i wyciągać sam dla siebie wnioski życiowe w dojrzałym życiu jeżeli w dzieciństwie zostanie wstępnie wychowany przez innych i zostanie nauczony myśli, którymi później sam będzie umiał myśleć, pozna logikę systemów, zależności gry społecznej, ćwiczenia manualne prac praktycznych itd, które będzie umiał praktykować. Dlatego dzieci chodzą do szkoły!
Nie należy odkładać do osiemnastego roku życia nauki muzyki, sportu, matematyki, języków i ich kontrowersyjnych kultur, kontrowersyjnych nie mniej polityki i historii. Gdyby pozostawić dziecko do „osiemnastki” samo sobie, aby np. „nie przesiąkło historią i kulturą Greków i Rzymian, wśród których bywali źli ludzie”, a podobnie zrobić z innymi przedmiotami, to taki młody osiemnastoletni drągal byłby matołem nie umiejącym o niczym zadecydować, poza preferencją dla nic-nie-robienia.
Gdyby do nauczyciela wf przyszedł osiemnastolatek i powiedział, że chce teraz rozpocząć lekcje sportu, to nauczyciel mógłby go tylko odesłać na rehabilitację dla niepełnosprawnych.
Jest więc odwrotnie niż myśli gwiazdor. To właśnie rozsądną powinnością rodziców niewierzących jest wysłanie dziecka na lekcje religii by się z nią zapoznało, to wtedy jako osiemnastoletnie będzie mogło świadomie wybrać: będę czy nie będę w Kościele założonym i zalecanym przez Mistrza z Nazaretu i Jego ancymonka świętego Piotra.
AD
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski