/…/ Śmierć rodzi zarówno fascynację, obecną zwłaszcza w niektórych cywilizacjach (przykładem Meksyk), jak też chęć usunięcia sprawy z pamięci. Ale szacunek dla zwłok jest we wszystkich cywilizacjach, dużych i małych. Mógłby się zdawać zbyteczny, ale zbyteczny nie jest, przeciwnie, jest w kulturze ważny, jest częścią szacunku dla istoty ludzkiej, chociaż wiemy, że nie ma już tej istoty w martwym ciele. Nie jest to sprawa religijna, bo w kategoriach religijnych martwe ciało mogłoby się wydawać bez znaczenia, zmarły żyje gdzie indziej, inaczej i lepiej.

Jest to sprawa świecka, nader ważna. Obecność materialnych śladów ludzi pomarłych jest zwyczajnie obecnością i przypomnieniem zbiorowej historii, a bez poczucia, że żyjemy w zbiorowości ciągłej, wstecz i naprzód rozciągniętej, nie moglibyśmy kultury naszej uchować. Szacunek ten może zresztą wyrażać się w formach budzących sprzeciw; jest np. w zwyczaju w Polsce starać się o sprowadzenie doczesnych szczątków wybitnych Polaków, którzy w innych krajach pomarli. Są to jednak, prócz pojedynczych przypadków, żądania niemądre. Groby Polaków po ziemi rozsiane, różnych wygnańców, zesłańców, emigrantów, żołnierzy innych armii – to przecież wielkie świadectwo losów historycznych narodu, które jako takie uszanować trzeba, miast wołać „to nasza własność, te kości” (na szczęście nigdy nam Francuzi nie oddadzą kości Chopina z Pere Lachaise). [Czyżby? Ciotka Janina z Paryża mówiła 15 lat temu, że u nich 1 listopada cmentarze całkiem puste. – AD]

Widzimy jednak, jak upada nasza tradycja pogrzebów i cmentarzy. W wielu okolicach na nowe cmentarze po prostu miejsca nie ma, kreacja się upowszechnia; wiemy jednak, że spacer po tradycyjnym cmentarzu jest albo być może czymś dobrym duchowo i budującym, podczas gdy spiętrzone jedne nad drugimi niezliczone szufladki, gdzie upakowane są popioły, nie robią już wrażenia, są nieme i obojętne, nie dają poczucia historycznej ciągłości, w której przebywamy.

Coraz więcej jest też przeszczepów różnych organów z ciał świeżo pomarłych; słychać nawet żądanie, by wolno było te zabiegi wykonywać rutynowo, jeśli tylko sam zmarły przed śmiercią nie wyraził sprzeciwu (tak już jest w niektórych krajach). Chodzi oczywiście o ratowanie żyjących, o sprawę ponad wątpliwość dobrą; przyznaję jednak, że nie miałbym ochoty, by bliscy mi ludzie byli tak po śmierci traktowanie, jako magazyn części zamiennych. Czy to jest poczucie irracjonalne? Może. Ukrywa się za nim jednakowoż sprawa ważna. Wolno nam, gdy jest powód, mówić o zmarłych źle, ale gdy się przyzwyczaimy wszyscy do tego, że ich materialne szczątki są jak kamień przydrożny, bezosobowe, rzeczowe, bez żadnego odniesienia do naszego życia duchowego również żyjących będziemy traktować jako przedmioty wymienialne. I to byłby kres naszej kultury.

Leszek Kołakowski
O pogrzebach
Mini wykłady o maxi sprawach cz. III

opr.AD