Stefan Meyer odnawia zgodę fizyki z wyobraźnią religijną
W księgarni contragentiles.pl – polecanej już przez Czas Garwolina – można (i trzeba) kupić (i przeczytać) książkę Powrót hipotezy Boga amerykańskiego autora Stefana Meyera.
Tytuł książki nawiązuje do słynnej odpowiedzi astronoma Laplace’a udzielonej Napoleonowi:
„- Dlaczego w swym dziele nie wspomina Pan o Bogu?
– Ta hipoteza nie jest mi potrzebna!”
Stefan Meyer wymienia i rozpracowuje cztery wielkie współczesne problemy nauk przyrodoznawczych, w których przejawia się kres ich kompetencji, których wyjaśnić nie umieją, a które filozoficznie rzecz biorąc, wskazują na Autora dzieła stworzenia. Są to: odkrycie sto lat temu dowodów na powstanie kosmosu z „punktu”, precyzyjne dostrojenie podstawowych parametrów materii tak by zaistniał ład wszechrzeczy, niewytłumaczalny po darwinowsku fakt pojawienia się pierwszej komórki i rozbłyskowy przyrost informacji zapisanej w DNA, a także fenomenu świadomości ludzkiej nieuchwytnej dla neurologii (mózg) czy psychiatrii (umysł) o czym pisaliśmy w anonsie książki „Dusza”.
Co ciekawe, autor pisze nie tylko o stanie przyrodoznawstwa, ale co może jeszcze ważniejsze, o popularyzatorach nowego ateizmu, którzy świadomie posługują się inwektywami, kłamstwami, trikami jawnie przyznając, że chodzi im o przeciwstawienie się wierze w Boga, a nie o prawdę. Ryszard Dawkins już w tytule swej książki Bóg urojony rozpoczyna swą opowieść od sugestii, że kto wierzy w Boga, uznaje swe urojenie – jest więc psychicznie chory (Joe Biden też?). To tak, jakby rozmówcę na „Dzień dobry!” trzasnąć w twarz, a swe dawkinsowe przyrodoznawstwo uznać za wszechwiedzę. Meyer ostrzega, to bywają dranie a nie gentelmani!
Dziś przedstawimy dwa fragmenty tej książki dotyczące buntu przyrodoznawców sprzed stu lat, buntu przed uznaniem faktu wyłonienia kosmosu. W przeszłości wśród uczonych obowiązywało przeświadczenie, że świat (wbrew opisom Biblii) jest wieczny i nieskończony! Naprawdę! Najzacieklejszym obrońcą teorii wiecznego wszechświata (który nie miał Stwórcy) był … Albert Einstein!
AD
/…/ W 1927 roku belgijski ksiądz i fizyk Georges Lamaitre doszedł niezależnie od Friedmanna do takich samych rozwiązań równań pola. Co więcej, nie tylko wykazał, że równania te prowadzą do wniosku, że z upływem czasu będzie się zmieniać promień krzywizny przestrzeni, ale wykorzystał także dane obserwacyjne dotyczące odległych mgławic spiralnych (o których już wówczas wiadomo było, że są galaktykami), by stworzyć konkretny kosmologiczny obraz Wszechświata.
Mówiąc konkretnie, włączył do swego modelu dane obserwacyjne Dana Sliphera dotyczące przesunięcia dopplerowskiego w widmach światła z odległych galaktyk i skorelował je z wynikami wykonanych w 1924 roku przez Hubble’a pomiarów odległości od innych galaktyk. Te dwa zbiory danych brane łącznie wskazywały na to, że galaktyki cały czas oddalają się, a te, które znajdują się w większej odległości od nas, oddalają się szybciej niż te znajdujące się bliżej. Hubble sformułował później tę samą zależność w dokładniejszy sposób na podstawie większej ilości danych obserwacyjnych, jednak Lamaitre dostrzegł ją wcześniej niezależnie od amerykańskiego astronoma. Zasada „im dalej, tym szybciej” nazwana później prawem Hubble’a, sugerowała, że wszechświat rozszerza się sferycznie we wszystkich kierunkach.
W przeciwieństwie do Friedmanna, którego równania wskazywały jedynie na to, że Wszechświat m ó g ł b y z upływem czasu zmienić rozmiary, Lamaitre przedstawił dane świadczące o tym, że rzeczywiście się zmienił i wciąż się rozszerza. Ponieważ Lamaitre do swojego modelu kosmologicznego opartego na ogólnej teorii względności (i na własnych rozwiązaniach einsteinowskich równań pola) włączył obserwacyjne świadectwa przesunięcia ku czerwieni, model ten wskazywał na to, że rozszerzała się także sama przestrzeń, a tym samym nie mieliśmy do czynienia jedynie z ucieczką galaktyk w istniejącej już wcześniej przestrzeni, czego prawdopodobnie nie zdołał pojąć Hubble. To z kolei implikowało, że w przeszłości wszechświat musiał być znacznie mniejszy. Co z kolei bardziej zdumiewające, z modelu tego wynikało, jak ujął to brytyjski fizyk Stefan Hawking, że „w pewnej chwili w przeszłości /…/ odległość między galaktykami była zerowa”.
Lamaitre rozwiązał więc einsteinowskie równania pola (podobnie jak Friedmann) i wykorzystał świadectwa przesunięcia ku czerwieni (wyprzedzając tym samym prace Hubble’a) , by opracować ogólny model kosmologiczny. Model ten implikował, że Wszechświat rozszerza się wraz z przestrzenią, a także istnienie początku jego ekspansji w postaci tego, co belgijski uczony nazywał pierwotnym atomem lub kosmicznym jajem. Jego model stał się podstawą teorii, która później astrofizyk Fred Hoyle, zwolennik teorii stanu stacjonarnego [wiecznego świata – AD], nazwie z drwiną „wielkim wybuchem” [Big Bang!].
Einsteinowi z powodów filozoficznych nie podobały się rozwiązania jego równań pola grawitacyjnego zaoferowane zarówno przez Friedmanna jak i Lamaitre’a, a zwłaszcza płynący z nich wniosek, że Wszechświat jest dynamiczny i ulega ekspansji. W 1922 roku w zdawkowy sposób odrzucił teorię Friedmanna, twierdząc, że ten nie rozwiązał w sposób poprawny równań pola. Pisał: „wyniki dotyczące świata niestatycznego zawarte w pracy Friedmanna wydają mi się podejrzane. Okazuje się, że podane rozwiązanie nie spełnia równań pola.”
Friedmann odpowiedział listem, w którym w przekonujący sposób odniósł się do krytyki Einsteina, w rezultacie czego autor teorii względności odwołał wcześniejsze twierdzenia i przyznał się do błędów w swoich obliczeniach. Przyznał także, że Friedmann poprawnie wskazał, że „równania pola dopuszczają, dla struktury sferycznego i symetrycznego Wszechświata, o p r ó c z rozwiązań statycznych także rozwiązania dynamiczne.”
Niemniej w nieopublikowanej wersji tego samego maszynopisu opisał rozwiązania Friedmana jako „nierealistyczne – być może interesujące matematycznie, ale niemające zastosowania w świecie fizycznym”. W 1927 roku w podobny sposób skrytykował rozwiązania Lamaitre’a i proponowany przez niego model Wszechświat na Kongresie Solvaya w Brukseli, na którym zebrali się najwybitniejsi w świecie fizycy. Tam wypowiedział do księdza Lamaitre’a słynne słowa: „Pańskie obliczenia są poprawne, ale intuicja fizyczna w s t r ę t n a!” W innym miejscu wyraził się z pogardą o wysuniętej przez Lamaitre’a hipotezie pierwotnego atomu, widząc w niej pomysł „inspirowany c h r z e ś c i j a ń s k i m dogmatem o stworzeniu i całkowicie nieuzasadniony z fizycznego punktu widzenia”.
Wkrótce jednak samo niebo odpowiedziało na te zarzuty, gdyż w 1931 roku Einstein odwiedził Hubble’a w obserwatorium na Mount Wilson i przez teleskop Hookera ujrzał dowody astronomiczne potwierdzające ekspansję Wszechświata. Na słynnej fotografii upamiętniającej te wizytę możemy zobaczyć spoglądającego przez teleskop Einsteina, któremu przygląda się, palący fajkę, Hubble. Krótko po spotkaniu z Hubble’em w jego obserwatorium Einstein przyznał publicznie, że uznaje konieczność jakiegoś „początku” Wszechświata. /…/
Kiedy więc Einstein zjawił się 29 stycznia 1931 roku w Pasadenie, zaakceptował już obraz dynamicznego i rozszerzającego się Wszechświata, a tym samym przyjął wniosek o jego początku. Tak to wyjaśniał w wywiadzie opublikowanym 3 stycznia w dzienniku New York Times: Nowe obserwacje Hubble’a i Humansona [astronomów pracujących w obserwatorium na Mount Wilson] dotyczące przesunięcia widma światła z odległych mgławić ku czerwieni” pokazują, że ” ogólna struktura Wszechświata nie jest statyczna”. W kolejnym wywiadzie dla tego samego dziennika 12 lutego 1931 roku stwierdził: „Przesunięcie odległych mgławic ku czerwieni roztrzaskało na kawałki, niczym młot, moja dawną konstrukcję teoretyczną.”/…/
Nieżyjący już Robert Jastrow z Goddard Space Institute, także uczestniczący w konferencji w Dallas, opublikował kilka lat wcześniej książkę popularnonaukową God and the Astronomers, w której wysunął wiele takich samych tez. Jastrow, żydowski naukowiec agnostyk, zajął się w tej pracy oczywistymi implikacjami teistycznymi teorii Wielkiego Wybuchu. Przyznał, że te implikacje powodują u niego dyskomfort, i dodał, że teoria ta – stwierdzająca początek Wszechświata – wydaje się przedstawiać jego pochodzenie w kategoriach odpowiadających temu, czego mógłby się spodziewać dobrze znający Biblię teolog.
W zapadającym w pamięć zakończeniu swej książki Jastrow zauważył, że odkrycie określonego początku Kosmosu to
„nadzwyczaj niesłychany obrót wydarzeń, którego spodziewać się mogli jedynie teologowie. Oni zawsze przyjmowali za pewnik słowa Biblii: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię …”. To niespodziewany obrót wydarzeń dlatego, że nauka może poszczycić się nadzwyczajnymi sukcesami, jeśli chodzi o śledzenie łańcucha skutków i przyczyn sięgających w bardzo daleką przeszłość. Dla naukowca żyjącego wiarą w moc rozumu cała ta historia kończy się jak zły sen. Oto naukowiec wspiął się, pokonując góry niewiedzy, i lada moment stanie na najwyższym szczycie, lecz kiedy podciąga się i zdobywa ostatnią skałę, wita go gromadka teologów siedzących tam już od wieków.”
oprac. AD
Przedstawiony na schemacie znalezionym w Internecie podział nauk jest niedoskonały, ale dobrze pokazuje, że przyrodoznawstwo jest tylko częścią wiedzy o rzeczywistości, i że wyrasta z nauk teoretycznych (teo-ria = boska-rzecz), a nie odwrotnie. Wzory chemiczne nie tłumaczą fizycznego ruchu kuli na pochylni, a co dopiero człowieka kierującego się wyższym piętrem informacji ślizgających się swobodnie ponad materią mózgu i rządzącymi zwierzęcymi przypadłościami.
U wojujących ateistów uderza brak wiedzy o ograniczonych kompetencjach przyrodoznawstwa (astrofizycy Krauss i Hawking, biolog Dawkins).
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski