Tragedia 1939
Dziewiątego września animatorzy facebook’owej strony Dawny Powiat Garwolin i okolice zamieścili rocznicową relację na temat bombardowania Garwolina z września 1939. Dla Czytelników Czasu Garwolina ze wszystkich stron świata przyłączamy się do jej upowszechnienia.
Tragiczna konieczność okrucieństwa sięgająca po Edypa i Antygonę, tragiczna niemożność oddalenia kielicha goryczy od Chrystusa, tym razem sięgnęły po naszych sąsiadów. Tragedia.
AD
8 września 1939 r. moja babcia razem ze swoją córką, Heleną, poszła do kościoła na nieszpory. Kiedy zaczął się nalot ksiądz nie przerwał nabożeństwa, ale kontynuował procesję z Najświętszym Sakramentem. Część ludzi uciekła z kościoła, żeby się schować przed samolotami, ale część została z księdzem i doczekała tego momentu, gdy Hostia została schowana do tabernakulum. W tej grupie były także moja babcia i ciotka Helena.
Po zakończeniu nabożeństwa wróciły do domu, nalot się jeszcze wtedy nie skończył. Gdy dotarły do domu, to nie schowały się w budynku, lecz w pobliskim kartoflisku. Tam już była ich rodzina i sąsiedzi Borkowscy. Mój dziadek nie chował się razem z nimi – stał pod ścianą swojej stodoły.
W pewnej chwili zawołał do mojego ojca: „Stasiek, ty chodź do mnie”. Mój ojciec pobiegł pod stodołę. I wtedy w kartoflisko, w miejsce, gdzie się schroniła reszta rodziny, trafiła bomba.
Z rodziny Boguszów zginęli wszyscy, sąsiedzi przeżyli. Bomba zabiła moją babcię Józefę, jej córkę Helenę Domańską, jej syna Stefana oraz córkę Martę. Janina Domańska z domu Borkowska, która wtedy miała 21 lat i leżała razem z nimi w tym kartoflisku, chowając się przed samolotami, opowiadała, że bomba rozerwała brzuch Heleny Domańskiej i z niej wypadło, wyrzucone z wielką siłą, jej nienarodzone dziecko. Ono również wtedy zginęło.
W trakcie nalotu ani dom, ani stodoła moich dziadków nie ucierpiały. Dziadek z moim ojcem musieli przygotować ciała zabitych do pogrzebu. Wstawili do domu 4 trumny i w nich ułożyli ciała. Nie wiem, kiedy miał się odbyć ich pochówek, ale 9 września był kolejny nalot na Garwolin i tym razem bomba trafiła w dom dziadka. Dom spłonął, spaliły się w nim także te 4 trumny z 5 ciałami.
Po tym drugim nalocie nasi sąsiedzi Borkowscy uciekli z Garwolina do Leszczyn. A mój dziadek z moim ojcem z pogorzeliska domu wygrzebali kości swoich bliskich. Włożyli je do jednej trumny i pochowali na garwolińskim cmentarzu.
Opowieść Anny Kałaski o rodzinie Boguszów
.
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski