Dr Krzysztof Madej o unicestwianiu tajemnic gabinetów lekarskich
Wakacyjna Gazeta Lekarska przyniosła ciekawy tekst dr Krzysztofa Madeja pt. „Tajemnica doktora Poliszynela”, w którym autor odnosi się do kolejnych kontrkulturowych urzędowych praw stanowionych niszczycielsko traktujących ludzką intymność, prywatność, nietykalność, tajemnicę osobistej sytuacji jaką wobec wyjątkowości każdego człowieka, zastrzeżono niegdyś w kulturze jako podstawę obrony godności osobistej.
Głos ma dr Mazur. Uprzedzam – autor bywa ironiczny.
AD
Tajemnica dr Poliszynela. Fragmenty.
W polu mojego widzenia w ostatnich dniach znalazła się nowowydana książka pt. „Lekarz w procesie karnym jako gwarant tajemnicy lekarskiej” Marcina Burdzika. /…/ Zadałem sobie pytanie, kto i po co pisze monografię na temat takiej ramoty jak tajemnica lekarska, a po drugie wyczulony jestem na konstrukcję logiczną myślenia o medycynie instytucjonalnej, zawartą w tytule. W tej logice lekarz ma być zawsze gwarantem czegoś. Jednostkowej i publicznej dostępności do leczenia, możliwości zastosowania takich czy innych badan diagnostycznych, efektów tegoż leczenia, skrócenia kolejek itd.
To jest zgodne, jak się wydaje, z pewnym trendem związanym z coraz większą dominacją czynnika urzędniczego w ochronie zdrowia, co zawsze oznacza wyzbywanie się odpowiedzialności i przenoszenie jej na coraz niższe szczeble z menedżerskich na ostatnie ogniwo, jakimi są fachowi pracownicy służby zdrowia. /…/
Tajemnica lekarska to starożytna cecha rudymentarna i szlachetna naszego zawodu. Musimy być moralnie i mentalnie zdolni do jej utrzymania. Przysięgamy wypełnienie obowiązku dochowania tajemnicy lekarskiej [przysięga Hipokratesa – przypis AD]. Ten obowiązek mimo wymiaru etycznego, wpisany jest także w prawo i znajduje się w kilku ustawach. Przede wszystkim w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz w ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. /…/
Szybko starożytni odkryli, że zaufanie społeczne do lekarza, będące wynikiem podporządkowywania się tym zasadom jest elementem niezbędnym do uprawiania medycyny i na ogół dobrze służy pacjentowi. W polityce zaufanie społeczne też ma dużą wartość, tyle tylko, że w odróżnieniu od medycyny nie musi służyć dobru społecznemu i jednostkowemu. Natomiast w życiu gospodarczym raczej zasada nieufności sprzyja jego rozwojowi.
Wszystko to są zasady wytworzone przez rozwijającą się cywilizację i towarzyszącą jej kulturę. Kształtowane były przez długie wieki w medycynie realizowanej w bezpośrednim kontakcie lekarza i chorego i to w czasie określonym potrzeba pomocy, tj. choroby i jej skutków.
Czasy się jednak zmieniają. Żyjemy w dobie rewolucji informatycznej, która zmienia zasadniczo reguły życia społecznego i państwowego, a przez to wtórnie wpływa na życie jednostki. Wszystkie te wymienione okoliczności sprzyjające dochowaniu tajemnicy lekarskiej – kontakt lekarza z pacjentem w określonym i ograniczonym czasie i miejscu oraz dokumentacja w archiwach zakład opieki zdrowotnej – znikają. Współczesna medycyna zaczyna się na długo przed urodzeniem się całych zbiorów obywateli i ich pojedynczych indywiduów i trwa jeszcze długo po ich śmierci. Bazy danych dotyczących szczegółów choroby i leczenia są eksterytorialne i ponadczasowe. Ochrona zdrowia zinformatyzowana w skali społecznej zaczyna być dodatkową władzą nad całymi populacjami i jednostkami, coraz bardziej zbliżając się do ideału władzy totalitarnej. A taka władza nie ma żadnych tajemnic.
Tajemnica lekarska była w istocie swojej tajemnicą pacjenta (lekarz był tylko jej dodatkowym depozytariuszem). Odebranie prawa do tej tajemnicy pacjentowi oznacza, że moralna rola lekarza w tym względzie się kończy.
Po raz pierwszy o końcu tajemnicy lekarskiej zacząłem myśleć, gdy wiele lat temu znowelizowana została ustawa o działalności ubezpieczeniowej, która dawała towarzystwu ubezpieczeniowemu prawo do pełnego wglądu (na zasadzie otrzymania kopii) w dokumentację lekarską w zakładach opieki lekarskiej, w których leczył się potencjalny nabywca polisy. Oczywiście za jego dobrowolną zgodą. Nie wyrazisz zgody nie zawrzesz umowy. Dobrowolnie.
A teraz mam przed sobą rozporządzenie ministra zdrowia z dnia 26 czerwca 2020 roku […] w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do Systemu Informacji Medycznej, które jest aktem wykonawczym do ustawy z dnia 28 kwietnia 2011 r. o systemie informacji w ochronie zdrowia […] (uchwalonej za rządów PO-PSL – przypis AD) Tu wszystkie bariery już pękły.
Powstaje totalna baza informatyczna o nas wszystkich w kontekście zdarzeń medycznych. Usługodawcy, jeszcze niedawno zwani świadczeniodawcami, transmitują pełną elektroniczną wersję dokumentacji medycznej usługobiorców, do baz danych płatników. Tytułów prawnych do zwolnienia lekarza z tajemnicy lekarskiej przybywa. Organy ścigania i w ślad za nim sądy robią to obecnie niemal automatycznie, a bliżej nieokreśleni w kategoriach prawa członkowie rodzin osób zmarłych uchylają tajemnicę lekarska na „pstryknięcie palcami”. Powstają internetowe konta pacjenta, rejestry wystawionych recept, zwolnień i skierowań. W raportach aptecznych policzona będzie każda pigułka, przypisana z jednej strony do lekarza, a drugiej do pacjenta, z trzeciej do choroby. Tak oto powstaje cały system bazodanowy gromadzący całość wiedzy lekarskiej o nas. Nie sądzę, aby mógł być on chroniony tak, jak chroni się niektóre bazy danych np. w życiu gospodarczym, bo na podstawie analizy dotychczasowych regulacji prawnych można przyjąć, że poszczególne zbiory tej wielkiej bazy danych będą stale krążyły pomiędzy dysponentami baz a różnymi instytucjonalnymi interesariuszami. Będzie ich przybywać coraz więcej. Największe wrażenia zrobiła na mnie aplikacja, która powiadamia telefon komórkowy o tym, która z mijanych na ulicy osób miała kontakt z osobą zarażoną koronawirusem, na podstawie identyfikacji jej telefonu.
Któregoś dnia byłem u kolegi w pewnym szpitalu. Idziemy korytarzem i on mówi do mnie: „Poczekaj, zapomniałem zlecić coś jednemu choremu.” Wyjął z kieszeni telefon, zalogował się do szpitalnego systemu informatycznego i wystawił zlecenie. Osłupiałem. Pytam: „To wszyscy macie taki dostęp do dokumentacji chorych?” On na to: „Wszyscy nie, ale kto chce i potrafi, to tak. Kiedyś, gdy system był instalowany w szpitalu, to dostęp do systemu był tylko przez specjalne terminale wydzielonej sieci wewnętrznej podłączone przez tzw. sztywne łącza, czyli po kablu, a nie przez Wi-Fi. Aleśmy to zhakowali i teraz mamy dostęp z każdego komputera, w każdym miejscu, przez przeglądarkę internetową.”
Tak oto umiera tajemnica lekarska. /…/
Chyba najwyższa pora uświadomić sobie, a przede wszystkim społeczeństwu, że cos takiego jak tajemnica lekarska już w zasadzie nie istnieje, bo jej depozytariuszem w niewielkim zakresie jest lekarz, zaś w znacznym, system informatyczno-administracyjny, a ten rządzi się innymi prawami. Czytałem niedawno pewien esej z gatunku „z życia służb specjalnych.” Znalazłem w nim tezę, że służby wywiadowcze w grze międzypaństwowej bardzo cenią sobie dostęp do medycznych baz danych obywateli, bo na podstawie ich analizy można się dowiedzieć dużo więcej o społeczeństwie i pojedynczych ludziach niż z innych źródeł i są one najsłabiej chronione. Podobno wśród różnych scenariuszy cyberataków na wrogie państwo są też takie z atakiem na dane medyczne, bo może on wyrządzić duże szkody. Nie rozumiem tego, ale intuicyjnie odczuwam lęk. /…/
dr Krzysztof Madej
P.S. Powstanie pewnie wydzielona, pozasystemowa (tj. nieraportująca) w pełni komercyjna służba zdrowia, bo posiadanie kontaktu z obdarzonym pełnym zaufaniem lekarzem, związanym tajemnica lekarską, bez wątpienia jest luksusem.
.
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski