Dzięki Chrystusowi mit Heraklesa stał się przedstawieniem wizjonerskim
Podczas przygotowań do nakręcenia filmiku wielkopostnego w naszej kolegiacie, pierwszy raz dostrzegłem w stacjach Drogi Krzyżowej rzymskiego żołnierza jako Heraklesa w skórze Lwa Nemejskiego. Asystuje Chrystusowi raczej jako świadek niż oprawca. Jawi się nie jako wrogi poganin i złośliwy demon, ale niemy cień wydarzeń, posłaniec Przeznaczenia.
Wiele religii spoza strumienia biblijnego niesie ze sobą opowieści – jeśli analizować je na poziomie wyższego znaczenia, metaforycznie a nie dosłownie – podobne do wydarzeń ewangelicznych.
Grecki Herakles, syn Zeusa, wybiera życie herosa a nie świeckiego władcy i podejmuje walkę z potwornościami świata. Zabija Lwa z Nemei i odziany w jego czarodziejską skórę pokonuje Cerbera strzegącego krainy zmarłych, skąd wyprowadza przyjaciół. Egipski Ozyrys ginie w walce z wrogim bogiem, ale za sprawą miłości Izydy zmartwychwstaje. Przykłady można ciągnąć bez końca.
Ponieważ – jak wierzymy – Chrystus prawdziwie przeszedł przez swe próby, uchylał cudownie prawa stworzonego świata (ot, chodząc po wodzie) i zmartwychwstał jak żadnemu ze świętych mężów dalekich krain nawet się nie śniło, to świat wierzeń pogańskich jawi się nam wobec tego jako prefiguracja wydarzeń ewangelicznych, proroctwo dostępne ludziom dawniejszych epok, błogosławioną intuicję przyszłości, szkic dla wiary.
Teraz gdy oświeceniowa współczesność spopiela kultury, poprzez swoje kłamstwa światopoglądu chemicznego odczarowując istnienie i sprowadzając człowieczeństwo do zwierzęcości (z przeproszeniem zwierząt), powinniśmy spojrzeć ze współczuciem i zrozumieniem na duchowość Egiptu, Sumeru, Grecji, Rzymu, których mędrcy złożyli przecież hołd Bogu.
W kościołach starożytności i średniowiecza, świątyniach surowej ortodoksyjnej wiary chrześcijańskiej, było jednak miejsce i dla Heraklesa, i dla skrzydlatych geniuszy Mezopotamii jako znaków duchowych, starych drogowskazów, czytelnych postaci wiary naszych przodków. Są w jakimś stopniu prawdziwe, bo odbijają światło Dobrej Nowiny.
My, Kościół, jesteśmy dziedzicami Śródziemiomorza. I jest u nas miejsce dla rzymskiej formy bazyliki, antycznego ołtarza ofiarnego, greki i łaciny, i łaskawej pamięci Heraklesa i Sokratesa.
AD
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski