Aha!

mar 21, 2025

 Słuchając opowiadań prawicowych publicystów zauważyłem, że wyjaśniając pewne historie, zależności, mechanizmy, nie doprowadzają ich do końcowego wyjaśnienia, ale kończą na frazie która powinna być przedostatnia i liczą na to, że końcowy wniosek słuchacz wyciągnie samodzielnie. Cóż, zapewne nie wyciągnie, a jeśli już wyciągnie swój wniosek to zwykle będzie on błędny.

 Zacznijmy od tego, że …

 Amatorzy historii Polski znają prawicową tezę zakazaną w naszych szkołach, że w latach trzydziestych Wielka Brytania (i Francja) wciągnęła Polskę w sojusz nie po to, by uczciwie bronić się wspólnie przed hitlerowskimi Niemcami, ale celowo po to by przekierować pierwsze uderzenie Niemiec na Polskę (Hitler miał początkowo zamiar uderzyć na Wielką Brytanię), żeby związać siły niemieckie na wschodzie, żeby doprowadzić je do skonfrontowania z ZSRR, żeby wkręcić Niemcy w wojnę z ZSRR, gdy ona sama z y s k a ł a b y    c z a s  na dozbrojenie. Wydaje mi się, że dla 10% Polaków to oczywistość, a dla pozostałych głupia teoria spiskowa, bo nie czytali książek Władysława Studnickiego, Stanisława Cata Mackiewicza, Aleksandra Bocheńskiego i nie słuchali współczesnych Youtuberów takich jak Piotr Zychowicz czy Gabriel Maciejewski.

 A teraz przykład do rzeczy.

 Pewien komentator z prawicy opowiadając o gwarancjach udzielanych dziś przez Wielką Brytanię innemu państwu w imię „humanistycznych ideałów” 😉 , rozwinął analogię ze stosunkami polsko-brytyjskimi w latach II Wojny Światowej. Przytoczył anegdotę dotyczącą premiera rządu II RP na uchodźctwie w Paryżu – Władysława Sikorskiego, który znalazł się poza Paryżem wkrótce po poddaniu się przez Francję Niemcom. Do niego właśnie w niespodziewany sposób przybył, a właściwie przyleciał, mason Józef Retinger, Polak związany z Wielką Brytanią, i szybko zabrał samolotem Sikorskiego do Wielkiej Brytanii.

 I tu nasz komentator skończył ten wątek. Słuchacz opierający się o wiedzę szkolną mógłby pomyśleć, że oto rząd brytyjski pięknie uratował Sikorskiego przed aresztowaniem i mękami u Niemców. A przecież nie o to chodziło.

 Chodziło w tej sprawie o to, by premier Polski nie został internowany przez Niemców, i nie został namówiony na odwrócenie sojuszy Polski potraktowanej przecież przez Brytyjczyków i Francuzów jak tylny zderzak, wkręconej w wojnę z Niemcami i zdradzonej w pamiętnym wrześniu przez aliantów, i nie namówił narodu polskiego do przyłączenia się do Niemiec. Powiedzenie tego wprost dałoby słuchaczowi ostateczne wyjaśnienie jednej z zasad wojny.

 (Co zrobiono z Sikorskim gdy w wojnie wszystko było już przesądzone a on był już niepotrzebnym symbolem przymierza Polski z aliantami i przeszkodą w oddaniu ZSRR kresów wschodnich i wygnaniu szlachty z rycerskich gniazd? Zginął w Gibraltarze. Jego zwłoki w morzu odnaleziono podobno bez głowy. Domysły, że była przedziurawiona kulą są tylko domysłami i będą nimi już zawsze, bo dokumenty brytyjskie z tej sprawy zostały znów utajnione do czasu aż je myszy zjedzą.)

 Ten wniosek o obawie Brytyjczyków o możliwości zrozumienia podstępu i odwrócenia sojuszy przez premiera Polski może wydawać się żartobliwym paradoksem i ekscentrycznym wygłupem, a przecież jest prawdopodobny.

 I dlatego prawicowi publicyści powinni kończyć wypowiedzi wypowiadając to prawdopodobne zakończenie: dla niektórych z nas proste, dla innych – w pierwszej chwili – zabawne.

 To wbrew pozorom trudne i tylko najlepsi wykładowcy mają dar powiedzenia tego ostatniego potrzebnego zdania nieoczywistej oczywistości, po którym słuchacz doznaje efektu „Aha!”. Dobrze jest więc wyobrazić sobie, że piszemy dla dwunastoletniego dziecka, i trzeba grzecznie ale rzeczowo powiedzieć o co chodzi. Ono samo nie domyśli się.

 AD

gospodarz strony Andrzej Dobrowolski