Prezydent Francji Macron: UE, jeśli nie zostanie szokująco uproszczona, może przestać istnieć za 2 czy 3 lata, z powodu zastoju rozwojowego.
O nazywaniu daniny na NFZ i ZUS
Reforma podatkowa rządu sprawiła, że przymusowa opłata pracujących osób na Narodowy Fundusz Zdrowia (przymusowa, a zwana elegancko powszechną) wzrosła do 9% i została wyłączona z sumy podatku dochodowego.
Rząd nazywa ją składką zdrowotną, a nie podatkiem zdrowotnym. To maskowanie podatku.
Kiedy nie płacimy składki na organizację do której należymy, to tracimy prawa jej członka. Kto nie płaci składki na klub kibica swej drużyny piłkarskiej traci prawo do półdarmowej karty wstępu na mecze. I tyle.
Gdyby opłata na NFZ była składką, to nieopłacenie jej skutkowałoby niemożnością bezpłatnego leczenia w ramach ubezpieczenia NFZ. Tymczasem skutki takiego zaniedbania skutkują egzekucją komorniczą, ta konsekwencja wskazuje na podatkowy charakter daniny.
Podobnie jest z opłatą na emerytury. Jest ona podatkiem wydawanym na emerytury obecnych emerytów, a nie składką skierowaną na oszczędzanie własnych pieniędzy pracowników. Za jej nieopłacenie grozi do 10 lat więzienia. A nie utrata swej emerytury.
Sądy powinny nakazać używanie pojęcia „podatek” i dla opłaty na NFZ, i dla ZUS, i dla wszystkich podobnych podatków.
Ci którzy twierdzą, że adekwatność, poprawność pojęć prawnych nie jest ważna, powinni zgodzić się dla świętego spokoju, by dla wszystkich danin dla państwa używać pojęcia „podatek”. Konserwatyści chcą czegoś co nie jest ważne, i co nic nie kosztuje? Niech mają!
Ci zaś którzy uważają, że nie wolno zmienić status quo w tej sprawie niech powiedzą dlaczego?
Ja tu nie piszę o wysokości podatku, tylko o nazwie. Ale to nie jest błaha sprawa.
AD
gospodarz strony Andrzej Dobrowolski